Miłoszewski w „Bezcennym” odkrywa największą tajemnicę XX wieku, która wywróci historię do góry nogami…
„1945. Niemcy przegrywają wojnę, każdy myśli tylko o sobie. Gubernator Hans Frank ukrywa łupy, a wraz z nimi bezcenny sekret, który zapewni mu nietykalność. Skarb ginie bez śladu.
1946.Zrabowane dzieła sztuki powracają do Polski.Brakuje Portretu Młodzieńca Rafaela Santi, do dziś najcenniejszego zaginionego na świecie obrazu. W Krakowie od ponad sześćdziesięciu lat na Rafaela czeka pusta rama.
Współcześnie. Zofia Lorentz, historyk sztuki i urzędniczka MDZ odpowiedzialna za odzyskiwanie zaginionych zbiorów zostaje wezwana do premiera. Rafaela namierzono, ale jedynym sposobem odzyskania bezcennego dzieła jest kradzież.”
Zygmunt Miłoszewski opowiada o swoim odważnym programie literackim Maciejowi Kędziakowi (wywiad w tygodniku „Gala” 29 lipca):
„Wierzę w to, że literatura jest dla czytelników i bez nich jej po prostu nie ma. Dlatego staram się pisać dobre powieści. Kochałem i kocham to uczucie, kiedy ktoś zabiera mnie na wielką przygodę, a ja z wypiekami przewracam kolejne strony.”
Autor zaznacza jednak:
„Nie chcę być nowym Gombrowiczem. Wolę stać na półce Sienkiewiczów – prozy popularnej, wciągającej. Czasami mądrej, czasami tandetnej i płytkiej, ale takiej, dzięki której dostaję od czytelniczki wiadomość: „Panie Zygmuncie, przez pańską książkę zarwałam trzy noce”. To jest mój program literacki.”
Zapraszamy na spotkania z autorem: 1 sierpnia w Sandomierzu (Aparthotel, ul. Rynek 16) oraz 2 sierpnia w ramach Kawiarni Literackiej na OFF Festiwalu w Katowicach.
Wielka popularność „Bezcennego” sprawiła, że książka znalazła się wśród tytułów biorących udział w plebiscycie na Najgorętszą Książkę Lata, organizowanym przez TVP Kultura i festiwal Literacki Sopot. Swój głos na "Bezcennego" można oddać tutaj.
Bestseller Miłoszewskiego do kupienia na empik.com tutaj.
Komentarze (1)
Komentarze
Myślę, że czas skończyć z pisaniem o Zygmuncie Miłoszewskim, jako "polskim Danie Brownie". Ma wielki talent do opowiadania niezwykłych historii, wspaniałą wyobraźnię i niepowtarzalny styl. To raczej Dana Browna nazywajmy "amerykańskim Zygmuntem Miłoszewskim" - będzie sprawiedliwiej :)