Aleksandra Woźniak-Tomaszewska: Gratuluję nominacji do nagrody Bestsellery Empiku 2021 w kategorii podcast! „Muzyczka” znalazła się w ciekawym gronie. Aż trzy nominacje dla projektów kryminalnych trochę mnie zaskoczyły. Wychodzi na to, że Polacy lubią się bać. Słuchasz czasem podcastów o takiej tematyce?

  • Joanna Okuniewska: Jestem zaszczycona, że jestem wśród podcasterów true crime, ponieważ to jeden z bardziej wymagających formatów do realizacji. Żeby tworzyć takie odcinki, trzeba robić duży reaserch, szukać trudnodostępnych informacji, co jest pracochłonne. Wydaje mi się, że to wywołuje w twórcy bardzo dużo emocji. Ja nie lubię podcastów true crime, bo kosztują mnie za dużo stresu. Kilka razy posłuchałam Justyny Mazur, ale mina szybko mi zrzedła, zaczęłam się bać. Jednak to dla mnie duża nobilitacja. Cieszę się, że podcast rozrywkowy o luźnej tematyce zdobył serca ludzi.

Muzyka może wywoływać różne emocje, co dobrze pokazujesz w swoim podcaście.

  • Bardzo się cieszę, że „Muzyczka” powstała. Nie ma drugiego takiego projektu, w którym można puszczać muzykę i opowiadać o niej, jakby to była audycja dostępna zawsze i wszędzie. Tylko, że to jednak nie jest audycja, a podcast. Już sam pomysł jest super. To, w jak różny sposób można opowiadać o muzyce, w jak wielu kategoriach można ją rozpatrywać – nie tylko jako część naszych wspomnień, ale też jako część naszej codzienności. Muzyka, której teraz słucham na pewno będzie mi się kojarzyć z danym momentem mojego życia, kiedy wrócę do niej w przyszłości. Mam też takie utwory, które są soundtrackiem do tego, co robię i bez których nie wyobrażam sobie podróży samochodem czy pracy w kuchni. Miejsce muzyki w moim podcaście jest ważne – jest ona na pierwszym planie, dookoła wybranych piosenek wszystko się toczy.

Jak powstawał ten projekt? Czy od razu wiedziałaś, jakie kawałki powinny się w nim znaleźć? A może zaczęłaś od wybrania „kategorii” i zdarzeń, w których muzyka nam towarzyszy?

  • Zaczęłam od rozmyślania nad historiami, które chciałabym opowiadać, a do których tłem może być muzyka. Wtedy jeszcze się nie spodziewałam, że będzie ona tak dominująca. W „Muzyczce” często mówię o samych piosenkach: o tym jakie są i jakie budzą we mnie emocje.
    Mam taki notes, w którym zapisuję różne pomysły na odcinki czy podcasty. Tematy, które pojawiły się w „Muzyczce” chciałam zawrzeć w moim projekcie „Tu Okuniewska”, natomiast brakowało mi tam możliwości puszczania muzyki, a podcast o piosenkach bez piosenek nie miałby sensu. To tak, jak kiedyś chciałam zrobić odcinek o swoich ulubionych memach. Nagrałam go i puściłam swoim przyjaciołom, ale oni powiedzieli, że materiał wcale nie jest taki śmieszny. Więc dużo tematów czekało na przyjazny im format, żeby ujrzeć światło dzienne, bo muzyka fajnie je uzupełniła. „Muzyczka do zwiedzania Islandii” na przykład. Bardzo chciałam pokazać szerszej publiczności, jakiej muzyki naprawdę słuchają Islandczycy.

 

muzyczka okuniewskiej

 

Właśnie to pytanie: „czego słuchają Islandczycy?” pewnie często zdarzało ci się słyszeć. Ten region wydaje nam się odległy, specyficzny i to słychać w muzyce islandzkiej.

  • Tak. Istnieje stereotyp dotyczący gustu muzycznego Islandczyków. Wszystko przez to, że dociera do nas tylko promil zespołów, które na Islandii powstają. Islandczycy są bardzo uzdolnieni muzycznie, z muzyką mają kontakt od najmłodszych lat. Mieliśmy sąsiada, który w każdy pierwszy piątek miesiąca urządzał ze swoimi bliskimi potańcówkę, podczas której grali na żywo. Tańczyli, śpiewali i to była dla nich tradycja, coś absolutnie naturalnego. Prawie każdy Islandczyk, którego znam, potrafi na czymś grać lub ma jakiś talent muzyczny. Niektórym może się więc wydawać, że nacja uzdolniona muzycznie przepada za skomplikowanymi kompozycjami, a to nieprawda. Oni lubią też bardzo prostą i nowoczesną muzykę – chociażby hip-hop.

O proszę! Śmiało można powiedzieć, że w Polsce obecnie hip-hop wiedzie prym wśród młodych odbiorców.

  • Na Islandii też. Jak się patrzy na listy przebojów, to widać, że raperzy są na pierwszych miejscach. Natomiast wytrawni słuchacze po 50-tce mają swoich ulubionych artystów jeszcze z czasów młodości, którzy nadal są bardzo popularni i aktywni – koncertują, wydają płyty (głownie składanki świąteczne). Trochę się mówi, że teraz w muzyce islandzkiej nie pojawia się nic nowego, w kółko te same twarze.

A Sigur Rós? To zespół, który wielu osobom jako pierwszy przychodzi na myśl o muzyce z Islandii. Wspominasz o tym w jednym z odcinków. Grają piękną muzykę, ale zdradziłaś nam, że nie są tak słynni w swoim kraju.

  • Dokładnie! Nie znam żadnej osoby, która słuchałaby Sigur Rós na co dzień. Pewnie gdzieś istnieją tacy ludzie (śmiech). Może mają do tej grupy sentyment. Chyba nie ma w Polsce takiego zespołu, który za granicą byłby bardziej znany niż u siebie.
    Mam koleżankę, która jest Islandką i zna Sigur Rós. Zapytałam ją o znaczenie jednej piosenki, a ona odpowiedziała mi po prostu „nie wiem, nie rozumiem tego tekstu” (śmiech).

Oni chyba mają swój specyficzny język, trochę wymyślony na potrzeby piosenek?

  • Tak, chociaż to nadal jest islandzki. Tylko te słowa są tak metaforyczne, że Rósa krojąc warzywa powiedziała mi „nie wiem, nawet się nie skupiam na tej muzyce” (śmiech).

Mam wrażenie, że poznając czyjś gust muzyczny, możemy bardzo dużo się o tej osobie dowiedzieć. Gdybyś mogła porozmawiać z dowolną znaną osobą o jej ulubionych piosenkach, to kto by to był?

  • Chciałabym się dowiedzieć, czego słucha wokalista mojego ulubionego zespołu, czyli Jonas Bjerre z Mew. On jest bardzo rozwinięty muzycznie i kreatywny. Chciałabym sprawdzić, czy lubi słuchać podobnych rzeczy.

No właśnie te postaci niezwiązane nijak ze światem muzyki czy w ogóle rozrywki, często nie kojarzą nam się z niczym kreatywnym, nie dostrzegamy w nich emocji, a muzyka może obnażyć ich dusze. Co zresztą skłania mnie do przemyśleń. Wiele razy zdarzyło mi się, że muzyka pomogła mi zrozumieć, co czuję ja lub co czują inni ludzie. Może trzeba rozpropagować ideę wysyłania sobie piosenek zamiast kilkunastu wiadomości, które są trudne do odkodowania?

  • Ja myślę, że to jest dobry sposób komunikacji. Trzeba znaleźć mu jakąś nazwę, która pomoże go rozpropagować. Wysyłanie sobie piosenek i próba zrozumienia, co ktoś miał na myśli, czy jest zły czy zakochany, szukanie ukrytych wiadomości – to wszystko istnieje w popkulturze, ale nie ma swojej nazwy jako zjawisko. Piosenki pozwalają nam się wyrazić lepiej, niż my sami. Nie każdy umie umówić o swoich uczuciach, zwłaszcza takich zakrytych wstydem, lękiem przed oceną. Wysłanie komuś muzyki jest o tyle niezobowiązujące, że co najwyżej zostaniemy zignorowani. To piękna metoda mówienia o swoich uczuciach. Mam wrażenie, że młodzi ludzie często po nią sięgają. Może stąd ta popularność rapu, który zawiera teksty proste w przekazie – bardzo trudno jest je źle zinterpretować. Mój partner lubi słuchać polskiego hip-hopu, ale dla mnie jest zbyt dosadny. Jeśli chodzi o polską muzykę w ogóle, to biorę wszystko bardzo na poważnie, skupiam się na słowach i zastanawiam, czemu tym tekście coś zostało powiedziane w taki czy inny sposób?

Na dodatek w rapie oprócz słów ważny jest też beat, często mocno zespolony z wersami. Rytmiczny, intensywny, wymagający.

  • To trochę tak, jak ktoś bardzo głośno słucha muzyki – dla mnie jest to stresujące, obezwładniające. Głośna muzyka jest dla mnie zbyt agresywna. Jeśli mój sąsiad puszcza coś na cały regulator, myślę że ma on w sobie jakieś negatywne emocje, które próbuje zagłuszyć. One wpływają też na mnie.

To mi się czasem zdarza na koncercie, kiedy stoję zbyt blisko nagłośnienia. Drgania głośników wpływają na ciało i umysł, zbyt mocno obiera się wtedy całość przekazu.

  • Tak. Ja bardzo lubię koncerty, dawno na żadnym nie byłam, ale pamiętam to, że uwielbiałam odczuwać muzykę intensywnie. Zdarzało mi się popłakać, wzruszyć – zwłaszcza jak podziwiałam moje wymarzone zespoły, albo występ z czymś mi się skojarzył. Ale te fale, które przechodzą przez ciało mogą wzbudzać lęk, powodować chęć ucieczki.
     

Sprawdź pozostałe nominacje:


 

Pogadajmy o muzycznych guilty-pleasures. W kilku odcinkach wspominałaś o piosenkach, które były obecne w twoim życiu, ale jednak nie chciałaś ich puścić słuchaczom. Czy oprócz tych przykładów masz jeszcze jakieś inne?

  • Ja już się przestalam przejmować tym, czy ktoś się dowie czy nie (smiech). I tak wszyscy wiedzą, czego słucham. Czasem dostaję screeny od znajomych z podpisem „znowu słuchasz dziecięcych piosenek”. Faktycznie dużo ich teraz w moich słuchawkach. No chyba, że idę na spacer. Wtedy zazwyczaj włączam sobie jakiś podcast. Natomiast mam takie piosenki, które są bardzo obciachowe, ale ja przestałam się ich wstydzić. To muzyka, która leciała na VIVIE albo MTV jak byłam nastolatką, w 2007 roku. Łupanka niskich lotów. Czasem lubię sobie to puścić i wrócić do wspominień. Ze współczesnych artystów, których słucham w ramach tej koncepcji guilty pleasure, chociaż wiem, że dla innych to jest totalnie podstawa playlisty, mogę wymienić Matę. U niego jest dużo przekleństw, a ja nie przepadam za przeklinaniem w muzyce. To jest muzyka, która wyłamuje się z klimatu moich typowych playlist. Szczególnie, że ja lubię muzykę z poprzednich epok – od lat 60. do 80.. To kawałki do tańczenia, pobudzające, bardzo pozytywne. Lubię rzeczy, które znam. Mam też zestawienie piosenek popowych: trochę jest tam Shakiry na przykład. Puszczam to sobie do sprzątania.

W jednym z odcinków wspominasz o scrobblowaniu. Ponieważ ja też aktywnie scrobblowałam, postanowiłam zajrzeć do swojego starego profilu na Last.fm i zaczęłam kwestionować kilka swoich wyborów muzycznych. Myślisz, że ty też znalazłabyś tam coś, co by cię rozczarowało?

  • Właśnie chyba nie (śmiech)! Mam takie kawałki z czasów gimnazjum czy nawet podstawówki, które nadal lubię. Jak przeglądałam swoje stare scrobble to nawet przypomniałam sobie o niektórych zespołach, zwłaszcza tych z gatunku indie – klimat Wielkiej Brytanii w 2009 roku. Te grupy nigdy nie osiągnęły jakiejś wielkiej popularności, natomiast lubię sobie je czasem puścić nawet na YouTube, żeby zobaczyć teledyski z ciekawości.

Co do teledysków – są tacy słuchacze, którzy bardzo je lubią i często sprawdzając nowy materiał zespołu, obowiązkowo biorą je na tapet. A jak to jest z tobą?

  • O kurczę! Ja rzadko oglądam teledyski. Ostatnio miałam taką rozkminę – po co one jeszcze powstają? Kiedyś miały swoją ważną rolę, jak nie było platform streamingowych przykuwały wzrok odbiorców. Nie było Internetu, kanały muzyczne wiodły prym i puszczały w kółko kilka tych samych teledysków. Ja w ogóle bardzo lubię Arianę Grande, uważam że ma wielki talent wokalny. Chciałam posłuchać jej występu na żywo. Obejrzałam na YouTube koncert, a potem włączył się klip. Uświadomiłam sobie, że nie miałam pojęcia, że ona tak tańczy!

A czy zdarzyło cię, że polubiłaś jakiegoś wykonawcę po koncercie na żywo, mimo że wcześniej nie wzbudzał w tobie większego entuzjazmu?

  • Miałam tak z Massive Attack, ale głównie dlatego, że to nie były moje klimaty. W czasie, w którym ten zespół startował, ja byłam we wczesnej podstawówce i słuchały go raczej starsze osoby. Wiele lat później, czekając na inny koncert podczas festiwalu muzycznego, usłyszałam znajome dźwięki i chyba nawet wtedy zrezygnowałam z planów na rzecz Massive Attack właśnie. Lubię ich do dzisiaj, uważam że to jeden z ważniejszych zespołów w moim życiu.

Gdybyś musiała do końca życia słuchać muzyki z jednego odcinka swojego podcastu, to który byś wybrała? Klasyczki? A może tę playlistę z miłych momentów swojego życia?

  • O kurde! Chyba z miłych momentów! Bo ona jest taką kwintesencją topu moich ulubionych piosenek. Bliska mi też jest muzyka z pierwszego odcinka, czyli taka, która topi serce skute lodem. Tam są piosenki, które dają mi ciary, za każdym razem, gdy ich słucham. Obie playlisty są bardzo ważne i emocjonalne, byłoby mi przykro, jakby je usunięto z platform streamingowych.

Obstawiałam też Klasyczki, bo mnie ta playlista zdziwiła. Pozytywnie oczywiście. One były na wskroś twoje, a przecież tego typu zestawienie wbrew nazwie u każdego wygląda inaczej. Kanoniczne „złote przeboje” są faktycznie podobne zawsze, ale lista „staroci” jest olbrzymia.

  • To prawda. Kiedyś ktoś na sesji Q&A na początku 2020 roku zapytał mnie o 10 najlepszych utworów pod koniec tego 10-cio lecia. I ja się zastanawiałam, ale trudno mi było coś wybrać, bo na moich ukochanych listach mało jest kawałków z tego okresu (smiech). Więcej tam jest ABBY albo Tears for Fears. Ta fascynacja muzyką lat 60. czy 80. Wynika z tego, że mój tata dużo słuchał Radia Zet. Tam często leciały te same piosenki. Do tej pory jak jestem w Polsce, to go słucham. Właśnie dlatego taki trudny jest to dla mnie challenge – nie wiem jak wybrać te 10 utworów. Spróbuję zrobić go jeszcze raz. Podoba mi się też inny, który polega na tym, że trzeba wybrać tylko jedną piosenkę. Gdyby ziścił się scenariusz z filmu „Don’t look up”, to co byśmy sobie puścili na te ostatnie 5 minut?

Czy spotkałaś się kiedyś z koncepcją słuchania muzyki ironicznie?

  • Słuchanie muzyki ironicznie? Dobrym przykładem jest mój partner, on tak słucha sanah. Nie wiem do końca, czy to faktycznie tak działa, ale on ma ją non stop na słuchawkach. Jeśli nie słucha czegoś, co lubi, to sięga po piosenki tej wokalistki. Moja przyjaciółka Niemira często słucha z kolei Sarsy. Dla mnie muzyka jest tak angażująca, że ja bym chyba nie mogła ironicznie czegoś słuchać.

Z tego co mówisz wynika pewna ważna rzecz. Warto rozróżnić słuchanie czegoś ironicznie i dla śmiechu (jak na przykład Nagłego Ataku Spawacza) od podejścia „o ironio, to mi się podoba, a przecież mam zupełnie inny gust”.

  • Tak, myślę że to warto właśnie tak o tym pomyśleć!

Bardzo ci dziękuję za rozmowę i za ten projekt. „Muzyczka” jest dowodem na to, że muzyka w życiu jest ważna. Warto o niej mówić, warto jej słuchać i się nią dzielić.

  • Słuchanie i dzielenie się muzyką pozwala nam się poznać i powala nam się wyrazić!

Jeśli jesteście ciekawi, kto jeszcze został nominowany do nagrody w róznych kategoriach, koniecznie zajrzyjcie na stronę poświęconą Bestsellerom Empiku 2021.

 

Konkurs Bestsellery Empiku