Autorka: Katarzyna Kowalewska

Konrad Imiela tak opowiadał o swoich przygotowaniach do zagrania roli Eberharda Mocka na scenie wrocławskiego Teatru Muzycznego Capitol – Usłyszałem od znajomych: „O, będziesz grał naszego ukochanego Mocka!”. A przecież to jest obleśny alkoholik i psychopata!”.
Nie znał wcześniej tej popularnej serii i dopiero pracując nad rolą, pochłaniał kolejne tomy. Zaskoczyło go jednak, jak pozytywnie odbierają tę postać fani. Na pytanie, czy polubił odgrywaną przez siebie postać, odpowiedział wymijająco – Nie muszę go lubić, żeby go rozumieć. Muszę znać jego motywację. Eberhard Mock to nie jest dobry człowiek. To egoista, tyran, alkoholik, a nawet „damski bokser” – sam tak o sobie mówi. Jednocześnie to bardzo dobrze napisana postać („Gazeta Wyborcza”.

Według Marka Krajewskiego recepta na dobrze napisanego bohatera nie jest skomplikowana: „Należy go [bohatera – przyp. KK] uwiarygodnić psychologicznie poprzez nasycenie go swoimi cechami – posiadanymi i upragnionymi – a potem zaplanować wiele osobnych scen, które mają służyć temu uwiarygodnieniu”. I rzeczywiście – Eberhard Mock, starszy od Krajewskiego o ponad dekadę, ma z nim wiele cech wspólnych. W tym – zamiłowanie do literatury antycznej i klasycznej oraz znajomość łaciny i greki. Być może to właśnie erudycja i inteligencja bohatera sprawiają, że mimo iż jest on morfinistą, alkoholikiem (z tym nałogiem akurat zrywa), hedonistą, często bywającym brutalnym i działającym poza granicami prawa – cieszy się nie tylko popularnością, ale także sympatią czytelników.

 

Śmierć w Breslau

 

Między Instytutem Filologii Klasycznej a prezydium policji

Marek Krajewski przez 15 lat pracował w Instytucie Filologii Klasycznej, ucząc językoznawstwa porównawczego i gramatyki historycznej. Gdy w latach 90. wydawał pierwszy kryminał o przygodach Mocka, zastanawiał się, czy nie podpisać się pseudonimem. Bał się wtedy ostracyzmu na Uniwersytecie – wtedy samo przyznanie się, że się czyta kryminały, mogło wzbudzić kontrowersje, nie wspominając już o pisaniu książek z tego gatunku uznawanego często za „gorszy”. Ostatecznie wydał „Śmierć w Breslau”, pierwszy tom cyklu o Eberhardzie Mocku, pod własnym nazwiskiem. Pisarz nie ukrywa, że gdyby zawód wykładowcy uniwersyteckiego był lepiej opłacalny, prawdopodobnie dalej uczyłby o fonemach i morfemach w językoznawstwie.

Przygody Eberharda Mocka toczą się między innymi w budynku, w którym przez półtorej dekady pracował Krajewski. Tylko że ponad sto lat wcześniej mieścił się tam nie Instytut Filologii Klasycznej, lecz –prezydium policji. W miejscu sal wykładowych na dole budynku znajdował się zaś najprawdopodobniej areszt. Mock zaczął tam pracować w 1909 roku.

 

Koniec świata w Breslau

 

Mapa Wrocławia i sprawdzanie wszystkiego

Przechodząc z prezydium przy ulicy Szewskiej na oddalony zaledwie kilka minut spacerem rynek Mock często wstępował do domu handlowego Wertheim po cygaro, alkohol czy ulubioną wodę kolońską. Dziś te artykuły można kupić w tym samym miejscu, ale w domu handlowym nazwanym Renoma. Z kolei na współczesne zbiory Biblioteki Uniwersyteckiej częściowo składają się zbiory biblioteki klasztoru augustiańskiego.

Paralel między dawnym Breslau a dzisiejszym Wrocławiem jest całe mnóstwo. Krajewski nie ukrywa, że pisanie o Mocku to jednocześnie poznawanie dawnego Wrocławia, praca z dawnymi materiałami, w tym z księgą adresową. To tam Krajewski znalazł między innymi nazwisko Mocka. Chociaż mężczyzna jest postacią fikcyjną, nosi on rzeczywiste nazwisko zaczerpnięte właśnie z księgi adresowej z lat 30. XX wieku. Prawdziwy Mock nie pracował jednak jako funkcjonariusz policji, lecz – kandydował do śląskiego Landtagu z ramienia NSDAP.

Krajewski uważnie śledzi materiały źródłowe i przywiązuje dużą uwagę do detali. W wywiadzie dla „Polityki” mówi – Sprawdzanie szczegółów pozostało mi z mojej niegdysiejszej działalności akademickiej. Mój mistrz uniwersytecki, profesor Herbert Myśliwiec, mawiał: „filolog sprawdza w tekście wszystko, włącznie z własnym nazwiskiem”. Wrocławianie mogą bez większych problemów śledzić kroki Mocka po Wrocławiu (o ile uwzględnią zmiany związane ze zniszczeniami oraz z upływem czasu). I chociaż pisarzowi zdarzają się błędy historyczne, bez skrępowania się do nich przyznaje. Zresztą stopień zaangażowania Krajewskiego w badanie detali jest imponujący. Gdy w „Mocku” z 2016 roku opisywał przygody Mocka w Hali Stulecia, miał w tym budynku własny gabinet.

 

Marek Krajewski

Marek Krajewski. Fot. Radosław Kaźmierczak (także autor fot. okładkowej)

 

Od „Czarodziejskiej góry” do kryminału

O swoich ambicjach pisarskich Krajewski wypowiada się raczej skromnie. – Mój cel jest jeden, zawsze ten sam: dostarczyć czytelnikowi godziwej rozrywki. Nikogo nie edukować, nie nawiązywać do współczesności. Nie chciałbym, żeby moje powieści były przypisywane do jakiejś debaty politycznej. Jestem zwykłym rzemieślnikiem literackim, autorem kryminałów – do tego chciałbym się ograniczyć.

Zwraca jednak uwagę, że czytanie i pisanie to dwie strony jego pracy jako pisarza – Czytanie i znajdowanie mott to druga strona mojej pracy literackiej. Pięć godzin pisania, cztery-pięć godzin czytania – w sumie jako pisarz pracuję więc dziesięć godzin dziennie. […] Czytam mistrzów, żeby nauczyć się wirtuozerii opisu, psychologicznej analizy, wagi problemów, które są poruszane. Czytam ich także po to, żeby wpadać na pomysły, do których one są inspiracją.

Dodaje także, że na pomysł pewnej fabuły kryminalnej, którą zamierza napisać, wpadł, czytając „Czarodziejską górę” Tomasza Manna.

Innym, silniej osadzonym w popkulturze wzorcem są dla Krajewski książki Chandlera, a zwłaszcza – postać Philipa Marlowe’a. Jednak Mocka i Marlowe’a dzieli nie tylko przestrzeń (amerykański detektyw ścigał przestępców w zaułkach Kalifornii), lecz także – podejście do zasad moralnych. Marlowe nie przekraczał granicy między dobrem i złem. Mock czyni to nagminnie.

 

Mock. Golem

 

Nowa książka o Eberhardzie Mocku

Obecnie seria o Eberhardzie Mocku liczy już dwanaście części, z czego zatytułowana jest „Moloch”. Dowiadujemy się z niej, jakie jeszcze przepisy Eberhard Mock złamał, a także poznajemy liczne sekty okultystyczne działające w latach 20. XX wieku. Z wyjątkiem jednej – Chewer Baal-Hammon, odgrywającej w powieści kluczową rolę – wszystkie istniały naprawdę. Akcja powieści łączy się z poprzednimi częściami cyklu, ale książkę można także czytać niezależnie – bez uszczerbku dla wątku kryminalnego.

W książce spotykamystarszego Eberharda Mocka, już w wieku 45 lat (a także wiele lat później, gdy z Nowego Yorku przylatuje do Polski, by skonfrontować się z dawną kochanką i podjąć decyzję, czy skłamać przed sądem, czy powiedzieć prawdę). Jest on wtedy gwiazdą wrocławskiego Polizeipräsidium. Uporał się z nałogiem alkoholowym, działa sprawnie, brutalnie, dzięki czemu zyskuje miano „nosorożca” sprawiedliwości. Akcja płynie wartko, a czytelnik może zaobserwować charakterystyczne dla Krajewskiego klamry kompozycyjne, czyli wstawki rozgrywające się w innym czasie, co dodatkowo buduje napięcie. Czytelnik dowiaduje się, kogo młody Mock kiedyś zamordował, następnie poznaje przyczynę wylotu starego Mocka z Nowego Jorku do Polski, by przejść do głównej akcji, czyli śledztwa 45-letniego funkcjonariusza przemierzającego ulice modernizującego się Wrocławia. Na końcu – wszystkie wątki się splatają, a związki między trzema płaszczyznami czasowymi zostają wyjaśnione. Na miłośników filmowych klasyków będzie czekać w księgarniach miła niespodzianka – okładka „Molocha” nawiązuje do estetyki niemieckiego ekspresjonizmu, a także, częściowo, kina noir.

 

Moloch, Marek Krajewski

 

W październiku tego roku fani poznają część trzynastą. Nowa książka Marka Krajewskiego nosi tytuł „Diabeł stróż”, a jej akcja dzieje się w 1934 r. Z jaką sprawą Mock zmierzy się tym razem? Sprawdźcie.

 

Diabeł Stróż, Marek Krajewski

 

Co ciekawe, Krajewski już kilka lat temu sprzedał prawa autorskie do Mocka firmie ATM, odpowiadającej za takie produkcje jak „Fala zbrodni”, „Ojciec Mateusz” czy „Ranczo”. Jednak praca nad serialem o Mocku stanęła w miejscu i nie wiadomo, czy i kiedy będzie miał on swoją premierę.

 

Inne cykle Marka Krajewskiego

Marek Krajewski ma na swoim koncie znacznie więcej książek. Oprócz cyklu o Eberhardzie Mocku stworzył jeszcze cykl o Edwardzie Popielskim. Chociaż książki można czytać niezależnie, warto wiedzieć, że są one ze sobą powiązane. Obaj mężczyźni spotkali się i zaprzyjaźnili podczas wspólnego rozwiązywania dwóch spraw kryminalnych. Popielski jest młodszy od swojego starszego kolegi, ale ma z nim wiele cech wspólnych. Jego terenem działań jest jednak nie Wrocław, lecz Lwów. Pracując nad książkami z tej serii, pisarz bywał we Lwowie, robiąc zdjęcia i zbierając materiały. Ponieważ Lwów nie został zniszczony podczas wojny, topografia dawnego serca polskiej kultury jest wciąż w dużej mierze aktualna.

 

Głowa minotaura

 

Krajewski pracował także w literackim duecie z Mariuszem Czubajem. Tak powstał cykl, którego głównym bohaterem jest Jarosław Pater, pracownik Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku. Akcja dwóch powieści z tej serii – „Alei samobójców” oraz „Róż cmentarnych” – dzieje się współcześnie. Pater uwielbia pokera oraz bukmacherstwo (obstawia wyniki zawodów sportowych), a także – poprawną polszczyznę – poprawia błędy językowe wszystkich wkoło. W drugiej części syn dwojga autorów ściga seryjnego mordercę. Zarówno atmosfera powieści, jak i jej bohaterowie, znacznie różnią się od tego, do czego przyzwyczaił nas Krajewski w autorskich książkach. Jak zaczęła się ta współpraca? Po tym, jak Krajewski został wyróżniony Paszportem „Polityki”, pracujący dla tego czasopisma Mariusz Czubaj przeprowadzał z laureatem wywiad. Okazało się, że obaj miłośnicy kryminałów mają ze sobą sporo wspólnego. Ponadto redakcja „Polityki” zaproponowała im prowadzenie bloga kryminalnego. Niedługo po przyjęciu tej propozycji dziennikarz-antropolog oraz pisarz-filolog postanowili razem wydać najpierw pierwszą (w 2008 roku), a potem drugą (w 2009) powieść.

 

Aleja samobójców

 

W 2015 roku Krajewski ponownie napisał książkę w duecie, ale tym razem – z patologiem Jerzym Kaweckim. Wspólnie wydali książkę non-fiction zatytułowaną „Umarli mają głos”, w której opisali zagadki kryminalne z przeszłości.

A jakie plany ma pisarz na przyszłość? W wywiadzie dla portalu tygodnik.polsatnews.pl mówi – Gdy 4 września 2026 skończę lat 60. pomyślę, czy dalej pisać kryminały, czy raczej nie. Myślę o powieściach historycznych, na przykład o historycznej powieści batalistycznej o legionach rzymskich pod wodzą Marka Aureliusza walczących z barbarzyńcami, plemionami germańskimi i protoplastami Słowian na północnych rubieżach Cesarstwa Rzymskiego pod koniec II wieku naszej ery. […]  Myślę też o innych formach, na przykład o powieści uniwersyteckiej, która w Polsce ma niewielu reprezentantów, a w krajach anglosaskich święci prawdziwe triumfy, wspomnę tylko jedno nazwisko – David Lodge. Wróciłbym wtedy do uniwersyteckiego świata, za którym tęsknię i z którego odchodziłem z żalem.

Poznaj także inną popularną serię Marka Krajewskiego, której centralną postacią jest Edward Popielski. Piszemy o niej w artykule Masta Grzechu

Sprawdź także inne teksty z pasji Czytam.