O tym, że przygotowała dla nich nową muzykę, Taylor Swift poinformowała fanów 23 lipca, zaś niecałe dwie doby później „Folklore” pojawiło się we wszystkich platformach streamingowych, wzbudzając prawdziwą sensację. Szesnaście nowych kompozycji, które powstały w wyniku wielotygodniowej izolacji zachwyciło zarówno fanów, jak i krytyków. 30-letnia kompozytorka i wokalistka zapuściła się bowiem na nieznane sobie dotąd wody muzyki alternatywnej, odważnie łącząc elementy stylów, w których specjalizowała się od początku swojej kariery: country i popu.

Na przewodnika po tym nowym świecie wybrała sobie jednego z najlepszych - Aarona Dessnera z formacji The National, wspierając się sprawdzonym przez lata Jackiem Antonoffem, z którym napisała m.in. hity takie jak „Out of the Woods” czy „Look What You Made Me Do”. Na „Folklore” wyraźnie słychać jednak, że to zafascynowanie nowym gatunkiem zwyciężyło, dając w efekcie mieszankę tak intrygującą i niespodziewaną, jak i niezwykle melodyjną, wręcz napakowaną potencjalnymi hitami. I chociaż Swift zapuściła się w nieznane sobie dotąd tereny, to na wyprawę tę zabrała to, co potrafi najlepiej: umiejętność opowiadania historii i zamykania ich we wpadających w ucho dźwiękach.

Folklore

 

Dlaczego „Folklore” to płyta wyjątkowa?

„Folklore” Taylor Swift to płyta wyjątkowa z kilku podstawowych powodów. Po pierwsze, zaczynająca jako gwiazda muzyki country wokalistka w ostatnich latach umocowała swoją pozycję królowej popu, bijąc przy tym rekordy sprzedaży i popularności: „Red” z 2012 kupiło ponad 5 milionów ludzi na całym świecie, „1989” (2014) o milion więcej, zaś „Reputation” - 4,5 miliona. Ostatnie wydawnictwo, zeszłoroczny „Lover”, powrót do bardziej klasycznie popowych korzeni, rozszedł się w ponad pięciu milionach egzemplarzy. Teoretycznie więc Swift mogła pozostać w tym ciężko wywalczonym, ale też zasłużonym miejscu i produkować kolejne świetne i przebojowe, popowe płyty. Tak też pewnie by się stało, gdyby nie światowa pandemia COVID-19, która w Stanach Zjednoczonych zaowocowała szeroko zakrojoną izolacją oraz… kilkoma naprawdę dobrymi płytami, z „How I’m Feeling Now” Charli XCX oraz „Drop 6” Little Simz na czele.

Tymczasem jednak, jak wyznała sama Taylor w poście informującym fanów o nowym albumie, „jej wyobraźnia w trakcie kwarantanny oszalała”, a efektem tego szaleństwa jest właśnie „Folklore”. I nie chodzi tutaj tylko o gatunkową woltę: do tej pory amerykańska wokalistka z pietyzmem i niezwykłą marketingową smykałką przygotowywała się do debiutu każdego krążka, kreując suspens i misternie tworząc kolejne elementy promocyjnej układanki, od kolorystyki i „klimatu” całej „ery”, aż po „idealną” datę premiery (zazwyczaj nawiązującą w jakiś sposób do jej ulubionej, szczęśliwej liczby „13”).

„Wcześniej zapewne poświęciłabym zdecydowanie za dużo czasu na wybranie „perfekcyjnego” momentu, ale czasy, w których żyjemy nieustannie przypominają mi, że niczego nie możemy być pewni” - napisała do fanów. „Większość rzeczy, które zaplanowałam na to lato, nie doszły do skutku. Mam dla was coś, czego nie planowałam, ale jednak do skutku doszło”.

Lover (Deluxe Limited Boxset) - Swift Taylor
Lover Delux Edition

 

Wolta muzyczna, wolta marketingowa

„Folklore” jest pierwszą płytą Taylor Swift, która oficjalnie określona została jako alternatywna. Taka zmiana gatunku, na dodatek w ramach tzw. suprise album, jest sporym ryzykiem dla każdego artysty, nawet o tak ugruntowanej pozycji i milionach fanów na całym świecie. Tu mamy do czynienia z czymś naprawdę wyjątkowym, bo nowym albumem Amerykanki zachwyceni są tak miłośnicy jej talentu na całym świecie, jak i krytycy, którzy zgodnie powtarzają, iż jest to największe dokonanie w jej dotychczasowej karierze, a być może nawet najważniejsza płyta w całym jej artystycznym życiu - również przyszłym.

Oczywiście trudno wyrokować, w którą stronę Swift podąży po „Folklore” i czy pozwoli sobie na kolejną rewolucję i odważną zmianę stylistyki (fani obstawiają, że kolejny krążek będzie… jazzowy), jednak już dziś widać, jak wyjątkowe dla całego przemysłu muzycznego jest to wydarzenie. Bez przedsprzedaży, bez budowanego miesiącami napięcia, w nowym, kameralnym i wyjątkowo niekomercyjnym gatunku wokalistce udało się nie tylko zachwycić artyzmem, wciągającą narracją i melodyjnością, ale i pobić kilkanaście różnych rekordów: pierwszego dnia sprzedało się ponad 1,3 miliona egzemplarzy krążka; zadebiutował on na szczycie listy Bilboardu (jako siódma z kolei płyta Swift, która tego dokonała); wszystkie piosenki w dniu premiery znalazły się na liście Billboard 200, w tym aż trzy w pierwszej dziesiątce - „Cardigan” zaś na miejscu pierwszym. W pierwszej dobie album odsłuchany został przez ponad 80 milionów użytkowników Spotify, trafiając w ten sposób do Księgi Rekordów Guinnessa jako najczęściej streamowana w dniu premiery płyta autorstwa kobiety.

 

Folklor według Taylor

Jest jeszcze jeden element, który w niezwykły sposób składa się na wyjątkowość „Folklore”. Przez prawie 15 lat kariery Swift ugruntowała swoją pozycję jako niesamowicie utalentowanej kompozytorki i autorki tekstów, obdarzonej rzadką umiejętnością prowadzenia muzycznej narracji i opowiadania wciągających historii. Praktycznie wszystkie te historie stanowią relację z jej osobistych przeżyć - do tej pory na palcach jednej ręki policzyć można piosenki, które nie opowiadały o jej życiu prywatnym, a o doświadczeniach innych osób („You are in love” z „1989” jest o miłości Leny Dunham i Jacka Antonoffa).

Tymczasem „Folklore”, jak tłumaczyła sama artystka, jest efektem przenikania się opowieści własnych i zasłyszanych, faktów i mitów, jawy i snu. Wszystko to okraszone elementami baśniowymi i wręcz fantastycznymi składa się na definicję tego, czym jest sam folklor: historiami przekazywanym z ust do ust, z pokolenia na pokolenie, w których z czasem prawda miesza się z wyobrażeniami i trudno już odróżnić, co naprawdę się wydarzyło, a co istniało tylko w głowie autora. Swift zabiera nas więc w podróż po swoim oryginalnym świecie, w którym poznajemy uwikłanych w miłosny trójkąt Betty, Jamesa i Inez, lawirujących między gorącym uczuciem, sennymi marzeniami i gorzkimi rozczarowaniami. Piosenkarka wzięła też na warsztat życiorys poprzedniej właścicielki swojej posiadłości na Rhode Island, Rebeki Harkness, jednej z najbogatszych kobiet w Stanach, znanej z wielkich, ekscentrycznych przyjęć.

Niezwykle mocnym punktem „Folklore” jest duet Taylor z Justinem Vernonem z formacji Bon Iver, „Exile”, w którym kochankowie dokonują przejmującej wiwisekcji swojego zakończonego już związku. Wpadającym w ucho melodiom, chwytliwym refrenom i niebanalnej (choć często traktującej o codziennych, przyziemnych sprawach) narracji towarzyszy baśniowa, momentami wręcz somnabulistyczna stylistyka. Wszystko to, zamknięte w dopracowanej do ostatniego szczegółu formie - tak samych utworów, jak i wyglądu płyt (przygotowano aż osiem różnych okładek!) oraz towarzyszących „Folklore” gadżetów - jest doskonałym dowodem na muzyczny i marketingowy geniusz Swift. Niezależnie bowiem od tego, czy do wydania płyty przygotowuje się miesiącami, czy też wypuszcza ją z dnia na dzień bez żadnej zapowiedzi, możemy mieć pewność, że będzie to prawdziwa perełka - nie tylko w oczach fanów, ale i krytyków.