Młody zdolny. Z impetem wszedł do świata filmu. I narobił w nim sporo zamieszania. Nie ogranicza się do jednego typu kina. Z powodzeniem łączy zarówno komercyjne hity – ostatnio zrobiony dla Netfliksa „Jak pokochałam gangstera” – jak i kameralne dramaty. Teraz na polskie ekrany wchodzi jeden z nich – debiut Tomasza Habowskiego „Piosenki o miłości”. Tomasz Włosok wciela się w nim w Roberta, chłopaka z bogatego domu, który chciałby w końcu sam zapracować na własne nazwisko. Obraz okrzyknięto rewelacją ostatniego Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni, z którego twórcy wyjechali z nagrodą w kategorii najlepszy film mikrobudżetowy. I była to nagroda jak najbardziej uzasadniona!

 

 

 Rozmowa z Tomaszem Włosokiem

Artur Zaborski: Najpierw wielki komercyjny hit „Jak pokochałam gangstera”, teraz – kameralne „Piosenki o miłości”. Lubisz łączyć skrajności?

  • Tomasz Włosok: Nie zastanawiam się nad tym, czy film stanie się popularny lub czy jest nastawiony na komercję. Jeśli podoba mi się historia i zadanie aktorskie, które przede mną stoi, to wchodzę w to. Wydaje mi się, że tego typu kalkulacje w ogóle są rzadkie wśród ludzi, wśród aktorów. I ja wolę się pod nimi nie podpisywać.

W „Piosenkach…” główną rolę grasz ty, a w epizodach partnerują ci Krzysztof Zalewski czy Andrzej Grabowski. Co ma w sobie Tomasz Habowski, który do swojego debiutu potrafi ściągnąć takie nazwiska?

  • Jest złotoustym człowiekiem. Cały czas spotykał się z ludźmi, dawał im scenariusz, mówił, jaki ma pomysł i co jest dla niego ważne. Nie wierzę, że ktokolwiek mógłby mu odmówić. Czasami naprawdę warto poświęcić swój czas dla samej idei i nie oczekiwać od niej pieniędzy. Dopiero potem można się martwić, że nie stać nas na czynsz i opłaty.

 

Andrzej Grabowski

Na zdjęciu: Andrzej Grabowski w filmie „Piosenki o miłości”. Mat. prasowe Gutek Film

 

W filmie partneruje ci Justyna Święs, którą znamy ze sceny muzycznej. Zaraziła cię miłością do muzyki?

  • Nasze światy aż tak bardzo się nie różnią, choć Justyna z pewnością obcuje ze zdecydowanie większą publicznością na koncertach, co wywołuje większy stres niż na planie, gdzie jest tylko parę osób. U nas adrenalina pojawia się, dopiero kiedy nadchodzi konfrontacja z odbiorem filmu przez widzów. Czasem jest ona tak duża, że masz wrażenie, że serce zaraz wyskoczy ci z piersi. Myślę, że Justyna doskonale to wszystko wyczuła. Chciała się pobawić, zanurzyć w naszą filmową relację. Uwierzyła w nią i to było najważniejsze. Poza tym, to świetna dziewczyna, bardzo otwarta.

 

justyna święs

Na zdjęciu: Justyna Święs w filmie „Piosenki o miłości”. Mat. prasowe Gutek Film

 

Twój bohater, Robert stara się przebić do tego muzycznego świata, jakoś w nim zaistnieć. Zastanawiałem się w trakcie projekcji, czy ty też musiałeś przejść podobną drogę, gdy przebijałeś się do świata kina?

  • Oczywiście, jak byłem na studiach, to wyobrażałem sobie, że jako aktor będę realizować głównie społeczne projekty, nastawione na konkretny cel. Odważne, kontrowersyjne, broniące słabszych. Te aktorskie marzenia były potęgowane dodatkowo przez profesorów i naszą studencką bańkę. Życie to wszystko zweryfikowało. Poza tym nasz zawód w dużej mierze opiera się na szczęściu. Jest ono bardzo ważne, zwłaszcza świeżo po ukończeniu uczelni.

Tobie szczęście pomogło?

  • Bardziej intuicja, w której siłę wierzę. Ona podpowiada mi najlepiej. Nie kalkuluję, nie realizuję konkretnego planu – albo w coś wierzę, albo nie. Popełniam oczywiście błędy, jak wszyscy, życiowe i zawodowe. Czasem dokonuję lepszych wyborów, czasem gorszych, ale nie opierają się one na celu, którym byłoby dla mnie osiągnięcie konkretnego wizerunku. Wybieram dany projekt, jeżeli czuję, że faktycznie chcę brać w nim udział. Chodzi raczej o zadania aktorskie, które przede mną stoją. O ich poziom skomplikowania, zróżnicowania. O to, czy mnie ekscytują. Serce mi podpowiada, że właśnie taką drogą powinienem iść.

Świat przedstawiony w „Piosenkach o miłości” wydał mi się bardzo bliski pod względem pokoleniowym. Chcieliście sportretować naszą generację?

  • Mówiąc o naszym pokoleniu, odnosimy się do ludzi, którzy urodzili się w wolnej Polsce. Ich głównym problemem przez wiele lat było to, czy rodzice pozwolą im zostać na podwórku do 20:00 czy do 21:00 albo czy będą mogli kupić kolejną parę jeansów. Oczywiście, nie umniejszam im. Każdy ma swoje sprawy, mniejsze i większe. Ale mam wrażenie, że dzięki temu, że dominuje we mnie spokój, wiele takich rzeczy przez długi czas wydawało mi się niezwykle błahymi. Sam nie miałem konkretnego planu na przyszłość; nie wiedziałem, co chcę robić, nie liczyłem się z konsekwencjami. Wydaje mi się, że jest to cecha charakterystyczna dla dużej grupy ludzi urodzonej w latach 90. Wielu moich znajomych nie miało wygórowanych ambicji czy marzeń. Wszystko przychodziło z czasem. Z kolei mój filmowy bohater akurat je ma, bardzo pragnie się realizować. Wydaje mi się, że robi dokładnie to, czego ja staram się unikać: pracuje na swój wizerunek, myśli o celu, którym jest zostanie artystą. Nie podąża drogą samego tworzenia, lecz za wizją siebie jako człowieka, który tworzy. Być może to jest właśnie nasz problem pokoleniowy – nadmiar możliwości powoduje, że na mniejszej ilości rzeczy nam zależy.

 

Tomasz Włosok

Na zdjęciu: Tomasz Włosok w filmie „Piosenki o miłości”. Mat. prasowe Gutek Film

 

Twój bohater pochodzi z zamożnego domu, jednak wysoka pozycja ojca jest dla niego ograniczająca. Osoba przyglądająca mu się z zewnątrz mogłaby czuć zazdrość, wy jednak pokazujecie, że to też potrafi być ograniczenie.

  • Robert ma wszystko – oprócz ojca, który przytuliłby go i powiedział, że go kocha. A być może ojciec chciałby mu to powiedzieć, ale nie potrafi, właśnie z powodu tego, jak sam był wychowywany. Ma blokadę emocjonalną, więc próbuje uszczęśliwić dziecko, dając mu pieniądze. Wzajemnie się w tym napędzają i dochodzą do momentu, w którym jedyne co potrafią, to wydzieranie się na siebie i mówienie strasznych rzeczy. Zastanawiam się, czego to może nas nauczyć? Jak budować, jak naprawić relację, która eskalowała w taki sposób przez wiele lat? W finałowej scenie filmu może się wydawać, że bohaterowie znajdują wspólny mianownik, że tworzy się nić porozumienia, ale między nimi wciąż jest ogromna przepaść. Nadal nie wiadomo, czego od siebie potrzebują lub oczekują. Każdy z nich się wykrzyczał, ale koniec końców i tak się rozchodzą.

Czy grając postać, która poszukuje siebie i jest dopiero na początku swojej drogi, obudziła się w tobie nostalgia za bardziej beztroskimi czasami? Teraz masz raczej stabilną sytuację zawodową, masz też rodzinę. Jesteś już w innym miejscu.

  • No i widzisz. Jeśli odpowiem: tak, to nie śpię dziś w domu. Jeśli powiem: nie, nie będzie to do końca prawda. Tęsknota ma to do siebie, że dopada nas nawet wtedy, kiedy niekoniecznie wiąże się z pozytywnymi przeżyciami i uczuciami. Tęsknimy i za tym, co wspominamy dobrze, i za tym, co wspominamy źle. Bo to po prostu przeminęło. Codziennie budzimy się starsi. Nie tęsknię za samą beztroską, bardziej za tym, co ulotne. Ale zdążyłem się też wybawić i popełnić wiele błędów. Powiedziałbym może, że nie jest to do końca tęsknota, a raczej sentyment. A on zostaje na zawsze.

 

Piosenki o miłości

Na zdjęciu: Andrzej Grabowski, Tomasz Włosok w filmie „Piosenki o miłości”. Mat. prasowe Gutek Film

 

„Piosenki o miłości” były dużym odkryciem na Festiwalu Filmowym w Gdyni. Niewiele było o waszym filmie wiadomo, nagle zrobiło się o nim bardzo głośno. Spodziewałeś się takiego sukcesu?

  • Myślę, że kiedy robisz coś z potrzeby serca i wkładasz w to absolutnie całą miłość, którą w sobie nosisz, a potem jeszcze ktoś taki jak Tomek Habowski zbiera to wszystko w całość i daje nam od siebie tyle dobroci, to musi skończyć się dobrze. Oczywiście, na początku nikt nie myśli o sukcesie. Czy film zmieni czyjeś myślenie, czy stanie się popularny, jak zadziałają reklamy? Jeśli dajesz z siebie wszystko, to ludzie w to wierzą i z takimi emocjami pojechaliśmy na festiwal. Mieliśmy ze sobą jedynie wiarę i poczucie, że stworzyliśmy coś, czego absolutnie nie musimy się wstydzić. I w tym przypadku to wystarczyło.

Więcej wywiadów i doniesień ze świata filmów i seriali znajdziecie w dziale Oglądam.

Zdjęcie okładkowe: mat. prasowe Gutek Film

Tomasz Włosok, wybrana filmografia:

  • 2021 - „Chrzciny” - kleryk Janek

  • 2021 - „Hiacynt” - Tadek Morawski

  • 2021 - „Jak pokochałam gangstera” - Nikodem Skotarczak „Nikoś”

  • 2021 -  „Piosenki o miłości” - Robert Jaroszyński

  • 2020 - „Osiecka”- pan M.

  • 2020 - 2018 - „Stulecie winnych” - Paweł Bartosiewcz

  • 2019 - „Jak zostałem gangsterem. Historia prawdziwa” - „Walden”

  • 2018 - „Bodo” - Jerzy Roland