Pani March pochodzi z wyższych sfer nowojorskich. Jej mąż jest słynnym, docenianym pisarzem oraz wykładowcą uniwersyteckim, zresztą pani March była kiedyś jego studentką (ich romans rozbił małżeństwo George’a). Mają razem syna, mieszkają w gustownie urządzonym apartamencie, prowadzeniem domu zajmuje się surowa i dystyngowana gospodyni Martha. Chłopiec chodzi do szkoły, George pisze i pielęgnuje swoją karierę, a czym zajmuje się pani March?

No cóż, pani March zajmuje się reprezentowaniem męża i statusu rodziny. Kupuje kwiaty (niczym pani Dalloway), zamawia eleganckie tartinki, planuje przyjęcia, wieczorki oraz koktajle, które podkreślą pozycję George’a i jej własną jako muzy i opiekunki domowego ogniska. Przebiera się do obiadu. Dba o swoją garderobę i prezencję. Byłoby to w zasadzie tyle, nawet nie takie złe życie dla kobiety wychowanej w prawie identycznym domu, ale u pani March coś wyraźnie zaczyna się sypać, przynajmniej od czasu premiery nowej powieści George’a. Jej bohaterką jest brzydka, odpychająca kurtyzana, budząca litość i trwogę.

Krytyka literacka zachwyca się subtelnościami psychologicznymi i doskonałą pracą na niwie realiów psychologicznych, natomiast środowisko szepcze po kątach, że pierwowzorem bohaterki jest żona pisarza. Kolejne osoby składają pani March dwuznaczne gratulacje – to w końcu bardzo odważne z jej strony, zapozować do niepochlebnego portretu. George nabiera wody w usta. Pani March jest oburzona i przerażona. Co myślą o niej ludzie? Jak jej mąż śmiał? Czym sobie zasłużyła? Zaczyna unikać wychodzenia z apartamentu. Ale to nie pomaga, bo w mieszkaniu również zaczynają dziać się rzeczy dziwne, w dodatku w okolicy myśliwskiego domku przyjaciela George’a zostaje znalezione ciało zamordowanej dziewczyny. Czyżby pani March żyła pod jednym dachem nie tylko z bezczelnym złodziejem osobowości, ale także z przestępcą?

 

Pani MarchVirginia Feito

 

Ten opis obejmuje tylko jedną warstwę powieści Virginii Feito, pod którą starannie ukryto drugi bieg historii. Można oczywiście potraktować „Panią March” jako stosunkowo prostą farsę na życie kobiet z wyższych sfer, zajmujących się polerowaniem pozorów, ale byłoby to dla książki Feito krzywdzące (chociaż już satysfakcjonujące na poziomie lektury). Ale tutaj trzeba ryć głębiej i autorka daje nam do tego narzędzia.

W jakim właściwie okresie rozgrywa się akcja powieści? Można odnieść wrażenie, że są to lata dwudzieste, jak również pięćdziesiąte albo w miarę współczesne. Dlaczego? Czy oznacza to, że nie zmienia się pełne blichtru życie klas wyższych? A może nie zmieniają się głębokie, patriarchalne wzorce, w których wychowywane są kobiety?

Pewne znaki wskazują, że nie mamy do czynienia z obiektywnym opisem świata, ale z coraz bardziej zaburzanym przez uparcie wypierane treści spojrzeniem pani March. Stąd te niewidziane przez nikogo innego gołębie i karaluchy. Czy pani March naprawdę jest brzydka, spocona, rozczochrana, czy to rzeczywiście na żonie George wzorował kurtyzanę? A może „coś” każe pani March tak właśnie o sobie myśleć. Pomiędzy jej narastające problemy z ogarnianiem bieżącego życia wplecione są wspomnienia z dzieciństwa: freudowskie niemal obrazy problemów z korzystaniem z toalety, z jedzeniem, z odróżnieniem bliskości od przemocy. Pani March (która konsekwentnie pozbawiona jest imienia, nawet w retrospekcjach z dzieciństwa określana jest w ten dorosły, od-mężowski sposób), rozpięta między czułością gosposi-emigrantki a lodowatą (nie)obecnością eleganckiej matki i drwinami siostry, wyrasta na osobę hiperkrytyczną wobec siebie, niepewną swojej wartości, która musi być nieustannie potwierdzana przez świat zewnętrzny.

To czarna dziura emocjonalnych potrzeb, której nie da się zasypać – nie żeby ktoś próbował. Pani March wszelkimi siłami podświadomości broni się przed własną niepewnością i kruchością, a jej niechęć do wchodzenia w jakiekolwiek relacje z ludźmi (głupimi przecież i nieznośnymi w swojej banalności) jest murem osłaniającym przed kolejnym zranieniem. Dlatego też pani March woli w pewnym sensie widzieć karaluchy w łazience i męża mordującego nastolatkę niż dostrzec, że… I tu przerwę, żeby nadmiernym analizowaniem nie popsuć wam do reszty przyjemności lektury

Więcej recenzji książek znajdziecie na Empik Pasje w dziale Czytam.

Przekład: Tomasz Wyżyński