Pobawimy się książkami?

Z maskotkami, pacynkami, flamastrami, magnesami, lupami, okularami 3d,  dźwiękami – książki z dodatkami mają swoich przeciwników i zwolenników. Przeciwnicy uważają, że to zbędne rozpraszacze, które odciągają dziecko od meritum, czyli tekstu i ilustracji. Ja jako zwolenniczka wiem, że ciekawe książki z dodatkami, mogą być prawdziwymi skarbami domowych biblioteczek. Przede wszystkim są idealne, jako etap wprowadzający dla dzieci nie lubiących książek. Taka lektura ma w sobie coś z zabawki dzięki czemu zwiększamy szanse na przyciągnięcie uwagi malucha. Na przykład w tytule „Co kryje las” wydawnictwa tatarak znajdziemy trzy filtry, które dla dzieci będą czymś w rodzaju magicznych szkieł powiększających pozwalających obejrzeć ilustracje.

Drugą grupą książek, którymi dzieci uwielbiają się bawić, to tytuły z okienkami, suwakami, wysuwanymi elementami czy foliami. Na rynku jest ich ogromny wybór, ale pamiętajmy, że taką książkę przed kupieniem warto sprawdzić. Bo radość z lektury łatwo może zamienić się we frustrację, jeśli na przykład okienka nie będą chciały się otworzyć, a elementy przesuwane poruszyć. Dodatkowym walorem korzystania z tego typu produktu jest ćwiczenie małej motoryki i precyzji dłoni dziecka. Bonusem jest też radość na twarzy małego czytelnika, gdy udaje mu się odkryć co kryje się pod kolejną klapką, czy też co poruszy się w ilustracji, gdy przesuniemy suwaczek. Ciekawą propozycją są tytuły – które pojawiły się w ostatnich latach – wykorzystujące folie. Chociażby kultowy już „Uratuj mnie” wydany przez bajkę. Oglądamy książkę, w której po przełożeniu folii z nadrukami zmieniamy sens pierwotnej ilustracji.

Ja tu decyduję!

Bardzo angażującymi książkami są te, w których czytelnik nie jest wyłącznie odbiorcą, ale też motorem akcji, jak przy książkach interaktywnych, lub wręcz współautorem treści – propozycje paragrafowe (decydujemy, co wydarzy się jako następne) czy książki zadaniowe.

W książkach interaktywnych, aby czytać musimy działać. Najczęściej znajdujemy na kolejnych stronach polecenia, których wykonanie inicjuje nowe wydarzenia. Klasycznym przykładem jest tytuł „Naciśnij mnie” z wydawnictwa Babaryba. Bohaterami lektury są kolorowe książki. Na każdej stronie maluch znajduje zadania w stylu „potrzyj kropkę”, „przechyl książkę”, „klaśnij” a na następnej rozkładówce może zobaczyć jaki efekt wywołało jego działanie. Na przykład kropka urosła, pojawiła się kolejna, grupa kropek przesunęła się na jedną stronę, zmieniła kolory itd. Dzieci kochają ten typ zabaw i kiedy już odkryją, że z książką jest tyle niespodzianek i śmiechu, będą chciały to doświadczenie powtarzać. Dlatego od razu podpowiem, że gdy znudzi wam się czytanie o kropkach kilka razy dziennie, siedem dni w tygodniu, to ich autor, Herve Tullet wydał jeszcze wiele dostępnych w Polsce tytułów działających w ten sam sposób.

Naciśnij mnie

Bardzo bogatą i modną grupą są książki zadaniowe, czyli takie, w których trzeba coś wykonać. Napisać, narysować, pokolorować, dokleić, zagiąć – możliwości jest wiele, bo twórcy prześcigają się w pomysłach. Najpopularniejsze są oczywiście kolorowanki, które możecie znaleźć praktycznie na każdy temat. Ale ja polecam zdecydowanie bardziej książki zadaniowe, które niosą ze sobą dodatkowo treść. I to treść nie byle jaką, bo edukacyjną. Wystarczy sięgnąć po polskich autorów i możemy znaleźć doskonałe tytuły z zadaniami dotyczące wielkich ludzi, przyrody, historii mody itd. Na czym polegają takie zabawy? Dziecko dostaje książkę i staje się jej współautorem, rysując, pisząc i tworząc jedyny na świecie, autorski egzemplarz. Ale przy okazji zdobywa ważna wiedzę. Na przykład „Wyhoduj swoje drzewo” z centrum edukacji dziecięcej to piękna lekcja przyrody, podczas której dziecko bawi się, a mimochodem dowiaduje wszystkiego o drzewach!

 

Czytanie inaczej

Opornemu czytelnikowi nie należy podsuwać opasłych powieści z poleceniem „masz dziś przeczytać 10 stron”, jak to często robią zdesperowani rodzice. Dobrze, jeśli na początku tekstu jest nieco mniej lub… nie ma go wcale. Myślę o książkach obrazkowych, zupełnie pozbawionych słów. Wydawałoby się, że takie propozycje znajdziemy tylko dla maluszków, a tymczasem, jeśli dobrze poszukacie natkniecie się na tytuły dobre dla kilkulatków, czy nastolatków. Nie znacie tego typu książek? Zajrzyjcie chociażby do „Złodzieja kury” wydawnictwa zakamarki. To dowcipna, przewrotna opowieść oparta wyłącznie na ilustracjach. Czyli narracja odbywa się w głowie dziecka lub podczas opowiadania na głos samodzielnego lub z rodzicem. Pomyślcie, jakie to rozwijające ćwiczenie!

Złodziej kury

Doskonałymi propozycjami są też zabawne tytuły, które pozwalają pośmiać się z… książek właśnie. Najczęściej zaczynają się słowami „to nie jest książka”. I tak dla najmłodszych polecam wam pozycję „To nie jest książka” wydaną przez Mamanię – obiecuję, że będziecie się przy niej tak samo dobrze bawić, co najmłodsi czytelnicy. A jeśli wasz czytelnik jest starszy i poza dobrą zabawą potrzebuje nieco więcej tekstu, akcji i ilustracji koniecznie sięgnijcie po komiksy. Dzisiejszy rynek komiksu dziecięcego i młodzieżowego oferuje takie tytuły, że dosłownie rodzice podbierają je dzieciom. Polecam uwadze zawłaszcza książki Tomasza Samojlika, choćby „to nie jest las dla starych wilków”. Jeśli do tej pory nie darzyliście sympatią komiksów, te was przekonają. Poza świetną akcją i kreską, znajdziecie tam bogactwo wiedzy o polskiej przyrodzie.