Psycholożka z wykształcenia, pisarka z powołania. Oprócz powieści fabularnych Katarzyna Puzyńska ma na koncie także serię reportaży o pracy polskiej policji. To oznacza, że zna się na psychologii zbrodni, chociaż jak sama podkreśla, zło drzemiące w ludziach wcale jej nie fascynuje, a raczej przeraża.

Autorka sagi o Lipowie właśnie wydaje 15. część historii, ale deklaruje, że z wielką ochotą będzie także kontynuować eksplorację fantastyki. Seria „Grodzisko” to póki co dwie pozycje – „Chąśba” oraz „Sąpież”. Tę pierwszą mieliśmy okazję recenzować, zachęcamy więc do przeczytania artykułu „Kryminał, fantastyka i motywy słowiańskie. „Chąśba” Katarzyny Puzyńskiej – recenzja”.

 

Zgłoba Lipowo, tom 15 Katarzyna Puzyńska

 

Rozmowa z Katarzyną Puzyńską:

Aleksandra Woźniak-Tomaszewska: Dlaczego lubimy czytać o zbrodni? Co takiego jest w tych nikczemnych zachowaniach, że tak fascynują odbiorców i twórców?

  • Katarzyna Puzyńska: Ludzie interesują się zbrodnią od zamierzchłych czasów – wystarczy wspomnieć o igrzyskach, które były bardzo brutalne, a mimo to niezwykle popularne. Teraz jest podobnie – niektórzy lubią obserwować niebezpieczeństwo, ale z daleka. Doświadczanie go w formie książki pozwala przepracować, że zło i zbrodnia istnieją, jednak bez konieczności uczestniczenia w sytuacjach opisanych lub wymyślonych przez pisarza.

    We mnie nie ma fascynacji złem. Wręcz przeciwnie – boję się przemocy. Pisząc o zbrodni, oswajam temat, mierzę się z nim, ale w żadnym wypadku mnie on nie pociąga. Myśli się o nim zupełnie inaczej również, jeśli miało się do czynienia z prawdziwą zbrodnią. Miałam taką okazję, pisząc serię „Policjanci”. Wtedy już nie patrzy się tak samo na fikcyjne książki opisujące zbrodnię. W „Policjantach” wszystko jest prawdziwe – krew, łzy. Bardzo przejmujące. Staram się odchodzić od kryminału w stronę fantastyki. Tam nawet jeśli jest agresja, to popełniana przez ludzi i istoty, które nie istnieją. Nie mam wtedy takiego odczucia niejakiego gloryfikowania sprawców, którzy mogliby istnieć. 

Czy zdarzyło ci się odchorować jakąś historię kryminalną szczególnie mocno?

  • Tak. Jeśli ma się w sobie empatię, to przeżywa się takie rzeczy długo i mocno. Pisarze muszą tej empatii mieć sporo, żeby we właściwy sposób opowiadać historie. Ja ją mam. Nie wyobrażam sobie, że można poznać opis jakichś szczególnie makabrycznych zbrodni i nie poczuć się źle.

Razi cię trend romantyzowania zbrodni i gloryfikacji zbrodniarzy?

  • Szczerze mówiąc trochę mnie przeraża. Jest taka tendencja nie tylko w książkach. Filmy i seriale o mordercach też dokładają do tego nurtu swoje trzy grosze. Mam tu na myśli zarówno true crime jak i fabularyzowane pozycje. Tak naprawdę wszystko jednak zależy od tego, jak są one odbierane przez daną osobę. Dla jednego człowieka zetknięcie się z taką opowieścią będzie ostrzeżeniem, ktoś inny dozna traumy i nie sięgnie po podobną treść, a znajdą się też tacy, których to niezdrowo zainteresuje. Stephen King zakazał wydawania książki „Rage” – opisującej strzelaninę w szkole, bo miał poczucie, że mogła zainspirować późniejsze wydarzenia. Jest też bardzo dobre opowiadanie Kinga „Zdolny uczeń”, które mówi o takiej niezdrowej fascynacji nazizmem i do czego ona doprowadziła. 

Czytasz takie true crimowe opracowania albo bardzo realistyczne treści kryminalne?

  • Nie. Być może to jest zaskakujące, jako że jestem autorką kryminałów, ale zupełnie nie czuję potrzeby. Mam tu na myśli lektury w czasie prywatnym – bo oczywiście w ramach reasearchu do moich książek, muszę nadal to robić. Nie fascynuje się też bronią, nie analizuję w nieskończoność umysłów zabójców seryjnych, nie szukam rewelacji na ich temat. Tak, jak wspomniałam, ja powoli odchodzę od tego typu opowieści. Właśnie wydałam 15. tom swojej kryminalnej serii o Lipowie, jednak skłaniam się ku innemu gatunkowi.

 

katarzyna puzyńska
źródło: oficjalna strona autorki, fot.: Agata Mądrachowska

 

Ku fantastyce?

  • Tak. Chcę oddalić się od realnego świata, w którym za dużo jest zła. Oczywiście w książkach z gatunku fantastyka także zdarzają się morderstwa, ale dla mnie to coś zupełnie innego, mniej prawdziwego. Magiczne, niezwykłe tło sprawia, że wszelkie zbrodnie wydają się mniej realistyczne, a więc łatwiejsze do przełknięcia. Najważniejsze jest jednak to, o czym wspomniałam wcześniej – wampir, strzyga i tak dalej, nie istnieją. Nie mam więc poczucia, że opisując ich poczynania, niejako je promuję.

Co na to fani Daniela Podgórskiego?

  • Czytelnicy oczywiście chcą, żeby opowieści z Lipowa pojawiały się dalej! To jest niesamowity komplement dla mnie, że tyle osób czeka na kolejne książki. Zawsze powtarzam, że kryminały oraz fantastyka są bardzo podobne do siebie. Różnicę stanowi poziom filtra, jaki jest nakładany na rzeczywistość. Działa to tak, jak na Instagramie (śmiech) – im więcej filtra, tym mniej realizmu. W fantastyce filtra jest więcej, chociaż sama historia jest ta sama. Nadal pojawia się w niej wątek kryminalny, nadal jest zagadka do rozwiązania.

Pomówmy o konstrukcji opowieści – kryminalnej z lub bez wątków fantastycznych. Zbrodnia w małym mieście to modus operandi wielu pisarzy – Stephena Kinga, Camilli Lackberg oraz twój. Czy osadzenie kryminalnych wydarzeń w takim środowisku to przepis na sukces?

  • Pisząc, nigdy się nie zastanawiam nad ewentualnym sukcesem lub jego brakiem. Chcę, żeby moje opowieści pochodziły z serca, bo we wszystko, co w życiu robię, staram się wkładać serce. Akcja Lipowa dzieje się w małym mieście, bo z takiego miejsca pochodzą też moje osobiste doświadczenia. W podobnym miejscu mieszkali moi dziadkowie, a ja już mieszkając w Warszawie, chciałam do niego wracać chociażby na kartach książki.

    Poza tym mała miejscowość to jakby całe społeczeństwo tylko wzięte pod lupę. Są pisarze lubujący się w tematach spisków, wielkich intryg na poziomie światowym. Super! Dla mnie intrygujące są natomiast małe społeczności – zawodowo i prywatnie.

W serii „Lipowo” poza głównym wątkiem znajdujemy też historie obyczajowe i postacie drugoplanowe. Z czego wynika chęć opisywania tego tła w tak kolorowy i bogaty sposób?

  • Żeby opowiedzieć fajną historię, musisz stworzyć do niej cały świat. Wszystko jedno, jakiego gatunku będzie to książka – kryminał, fantastyka, obyczaj – nieważne. Liczy się to, żeby czytelnik czuł, że wchodzi w złożoną narrację, wiarygodną i pełną. Wtedy może czerpać dużo przyjemności z poznawania różnych wątków oraz bogatego otoczenia.

    Ja też jako psycholożka z wykształcenia mam takie trochę zboczenie zawodowe (śmiech) – poświęcam dużo uwagi osobowościom postaci. Zawsze tworzę ich portrety psychologiczne. Nawet te poboczne muszą mieć ciekawy charakter. Uważam, że Czytelnik czuje, że pisarz włożył wysiłek w odrobienie pracy domowej – czyli poświęcił czas na rozbudowanie historii każdego bohatera. Na dodatek bohater, który pojawia się nawet tylko na chwilę, na przykład, żeby rozwinąć jakiś wątek, może w kolejnej części powrócić. Dlatego warto nadać mu właściwości, cechy szczególne.

A jak tworzyć otoczenie, miejsca akcji? One też są u ciebie bardzo precyzyjnie opisane.

  • Natura jest ważną bohaterką moich książek. Lipowo znajduje się przy lesie, są tam jeziora, łąki. One mogą stanowić miejsca wydarzeń, dają mi pole do popisu i pozwalają na kreowanie specyficznej atmosfery. Drzewa bujające się na wietrze, stare domostwa, zapach rozgrzanej trawy – to działa na moją wyobraźnię.

    Taka mała miejscowość ma zupełnie inny potencjał niż duże miasto – mogą w niej funkcjonować jakieś stare wierzenia, mogą krążyć mroczne legendy wywodzące się z bardzo dawnych czasów.

 

katarzyna puzyńska autorka
źródło: oficjalna strona autorki, fot.: Agata Mądrachowska

 

15 tomów to bardzo dużo. Twoi bohaterowie przeszli długą drogę nie tylko w kontekście kariery zawodowej, ale także jako jednostki. Kształtowali swój charakter na tych zbrodniach. Czy ich rozwój miałaś szczegółowo zaplanowany czy dałaś im ewoluować i spontanicznie zmieniałaś te persony?

  • Część zaplanowałam, część się wyklarowała w trakcie. Lubię pracować nad książką z konkretnym planem wydarzeń. Stanowi on drogowskaz. Także w kontekście zachowania moich bohaterów. To, że pracuje się z planem nie oznacza jednak, że ten plan nie zmienia się w trakcie! Czasami warto coś zmienić, jeśli się zauważy, że jakaś inna reakcja bardziej by pasowała do charakteru danej postaci w tej konkretnej scenie, albo sytuacji. I mam tu na myśli zmiany na przestrzeni jednej książki oraz całej serii.

    Daniel Podgórski był na początku grzecznym chłopcem (śmiech), ale z czasem stał się nieco inny. I nie dlatego, że zapanowała moda na bad boyów, tylko po prostu zmiany w jego charakterze wynikały z tego, co mu się przytrafiało i jak się w tych różnych sytuacjach zachował. To pociągało za sobą kolejne konsekwencje.

Plan wydarzeń wydaje się bardzo ważny w kontekście tego konkretnego gatunku.

  • Powieść kryminalna jest formatem opartym o logikę. Pojawia się w niej konieczność rozwikłania zagadki, a więc podążania śladami czy szukania poszlak. Każdy element powinien wynikać z innego, żeby narracja trzymała się mocno w posadach. Poza tym taki plan bardzo pomaga usystematyzować samo pisanie, ułatwia tworzenie rozdziałów oraz rozwijanie fabuły.

    Pewnie wielu autorów kryminałów tak robi, chociaż niedawno przekonałam się, że są wyjątki. Przeprowadzałam wywiad z Tess Gerritsen, która powiedziała, że nie robi sobie jakiegoś szczegółowego planu opowieści. Mówiła nawet, że zazdrości autorom, którzy tak pracują (śmiech).

Czyli istnieje opcja „go with the flow”!

  • Tak, ale jest bardziej pracochłonna. Jeśli zaczniesz pisać – nawet fajną opowieść – bez ustalenia ważnych punktów z góry, to prawdopodobnie na jakimś etapie będziesz musiała się cofnąć, do któregoś rozdziału, żeby zostawić wskazówkę dla Czytelników albo całkiem go przepisać. Można tak działać, ale po co utrudniać sobie pracę?

Jak ty zmieniłaś się jako pisarka na przestrzeni tego czasu? Jest coś, co robisz zupełnie inaczej niż na początku przygody z „Lipowem”?

  • Przybyło mi trochę tatuaży (śmiech).

    Na pewno się zmieniłam, jeśli chodzi o warsztat. Jakiś czas temu robiłam porządki na komputerze i znalazłam notatki, które powstały do książki „Motylek”, czyli pierwszej części „Lipowa”. Po przeczytaniu ich zastanawiałam się, jakim cudem udało mi się cokolwiek dzięki nim napisać (śmiech).

    Mój proces twórczy się zmienił. To kwestia wypracowania rutyny. Ja już w tym zawodzie pracuję od wielu lat, więc miałam okazję do znalezienia najlepszej metody działania – to był proces. Natomiast emocjonalnie jestem tą samą osobą.

Czym różni się „Motylek” od późniejszych tomów?

  • Język, którym pisałam na początku jest zupełnie inny pod względem stylistycznym od tego, którym operuję teraz. Opisy scen, konstrukcje postaci – myślę, że te elementy pewnie napisałabym zupełnie inaczej, gdybym miała opowiedzieć pierwszą historię jeszcze raz, ale z drugiej strony ta książka reprezentuje mnie sprzed lat. Taka kiedyś byłam – niewinna (śmiech), tak pisałam. Fajnie, że jest progres, że nabrałam doświadczenia.

 

Motylek Lipowo, tom 1 Katarzyna Puzyńska

 

Lubisz sięgać po motywy klątw, starych wierzeń itp. Są one widoczne także w „Zgłobie”. Skąd u ciebie zainteresowanie taką tematyką?

  • Ono zawsze we mnie było. Znów wracam do fantastyki. A zaczęło się od „Opowieści z Narnii”, które czytała mi mama. Ten magiczny świat mnie zachwycił. Później poznałam inne dzieła i nadal mają na mnie wpływ. Do tej pory lubię „Władcę Pierścieni” Tolkiena, lubię książki Terry’ego Pratchetta. Kocham „Wiedźmina”.

    Od początku chciałam pisać głównie książki fantastyczne, właśnie przez zamiłowanie do motywów, o które pytasz.

To skąd te kryminały?

  • Najtrudniej jest się mierzyć ze swoimi marzeniami. Obawiałam się konfrontacji z ulubionym gatunkiem. Kryminały były numerem dwa, więc postanowiłam spróbować pisać właśnie takie historie. Jestem z nimi kojarzona, ale moje serce bije w rytmie fantastycznym (śmiech).

Research dotyczący magicznych zagadnień musi być trudny. Jak go przeprowadzasz?

  • Dla mnie to przede wszystkim ogromna przyjemność. Poszukiwanie magicznych tropów, poznawanie legend czy wierzeń to jak wakacje i odpoczynek dla głowy. Gdybym nie pisała książek, to i tak bym się tym interesowała dla siebie.

A gdzie szukać informacji o wierzeniach i podaniach ludowych?

  • Na ten temat powstało wiele publikacji. Z jednej strony są książki popularno-naukowe – one poruszają wiele wątków, czasem ich nie wyczerpują, ale są bardzo ciekawe i pomagają ogólnie poznać świat wierzeń jakiejś grupy społecznej. Z drugiej nie brakuje też opracowań akademickich, czyli pogłębionych analiz. Chociażby w Empiku można znaleźć całe serie poświęcone legendom. Nawet zaczynając od czegoś lżejszego, łatwo zdobyć podstawową wiedzę i wtedy prościej jest iść dalej z researchem.

    W mojej biblioteczce jest osobny dział poświęcony słowiańszczyźnie. To, czego dzięki tym książkom się nauczyłam przekazuję dalej. Na moim kanale Tik-Tokowym umieszczam filmy, na których opowiadam różne ciekawostki o legendach słowiańskich. A więc to też dobre miejsce, żeby czegoś się nauczyć.

    Ostatni punkt to inni ludzie. Mam koleżankę, która jest archeolożką – taką polską Larą Croft! Ma ogromną wiedzę w dziedzinie etnografii. Odkopywała na przykład pochówki antywampiryczne. Kiedyś pojechałam z nią na takie wykopy, zobaczyłam fragmenty starej osady i to zrobiło na mnie wielkie wrażenie. Czułam się trochę jakbym grała w filmie. Zresztą pisarz w momencie zbierania informacji jest właśnie takim aktorem. Osadza siebie w tej niezwykłej rzeczywistości i dzięki temu może potem opowiedzieć bardziej wiarygodną historię.

Więcej rozmów z twórcami znajdziecie w dziale Wywiady.

Zdjęcie okładkowe: oficjalna strona autorki, fot.: Agata Mądrachowska
 

Targi książki puzyńska