Rozmowa z Agnieszką Maciąg

Lidia Ostólska: - Wiele osób twierdzi, że przyjaciół można policzyć na palcach jednej ręki. Tymczasem pani zaczyna książkę od zdania: „Witaj ukochana przyjaciółko mojego serca”. Czy to nie jest powitanie na wyrost?

  • Agnieszka Maciąg: - To efekt ścieżki, którą przeszłam od momentu, kiedy byłam nastolatką, potem modelką i osobą pracującą w show-biznesie, gdzie czułam się bardzo samotna. To jest powrót do naszych naturalnych, ludzkich emocji, w których dominuje życzliwość i serdeczność. Na poziomie serca rywalizacja nie istnieje – jest empatia i współodczuwanie. Tak naprawdę, w głębi naszych serc wszyscy jesteśmy do siebie bardzo podobni. Każdy z nas pragnie być szczęśliwym, kochać i doświadczać miłości oraz akceptacji. Chociaż nie zawsze to widać w otaczającym nas świecie, to człowiek z natury jest dobrą i wrażliwą istotą.

    Mój powrót do samej siebie rozpoczął się w chwili, kiedy zaczęłam praktykować jogę. Wówczas odnalazłam siebie, tę życzliwą osobę, którą z natury jestem, a którą zgubiłam, pracując przez lata w show-biznesie. Uwierzyłam w to, że wszyscy musimy się ścigać, rywalizować, być lepsi od innych, cały czas czuć na plecach oddech konkurencji... To bardzo nieszczęśliwy czas. Wtedy przekonałam się, że najbardziej samotnym człowiek czuje się, kiedy jest na piedestale, odnosi sukcesy, a inni podziwiają go lub czują zawiść. Ścieżka jogi pozwoliła mi spojrzeć na życie z innego, szerszego punktu widzenia. Przychodziłam na zajęcia i wtapiałam się w grupę ubraną tak jak ja, w zwyczajne dresy. Każda z nas przychodziła ze swoimi problemami, z poturbowanymi sercami, z własnym bólem. Jeśli ktoś wkłada pracę, aby odnaleźć swoją drogę, oznacza to, że ma już dosyć cierpienia. Tylko osoba, która cierpi, podejmuje trud, aby zmienić siebie i swoje życie. Podczas sesji jogi nie mamy zawodowej tożsamości, każdy z nas jest zwyczajnym człowiekiem, zwykle z jakimiś ranami. Te spotkania pokazały mi, że na poziomie serca wszyscy jesteśmy do siebie bardzo podobni i możemy wybrać zamiast ścieżki rywalizacji, ścieżkę miłości, wsparcia i życzliwości. Nie mam zamiaru z niej zejść, tu czuje się jak u siebie, jak w domu.Wstęp do książki „Dom pełen miłości„ jest efektem mojej dojrzałości.

Dom pełen miłości

Czy zawsze postrzegamy siebie interesownie? Najczęściej przez pryzmat tej „zawodowej tożsamości”?

  • Tego uczy nas zewnętrzny świat, ale możemy wybrać inaczej. Życie nie jest różowe i słodkie. Często za negatywnymi zachowaniami innych ludzi kryje się lęk. Dlatego warto przebaczać. Ludzie w życiu wchodzą w różne role, do momentu, kiedy przestaje im to odpowiadać. W niemal każdym środowisku obowiązują jakieś zasady gry. Mnie znudziło granie i udawanie. Interesuje mnie wyłącznie to, co jest autentyczne, szczere, proste, bezpretensjonalne, bez udawania. Prawdziwe. To powoduje, że na pewne rzeczy nie mam już czasu i ochoty. Nie chcę wchodzić w relacje, które są pozbawione głębi. Wolę pobyć sama ze sobą, bo szkoda czasu na coś, co nie jest wartościowe.Należy odpowiadać sobie na pytanie, na co chcę poświęcić swoją energię? W życiu musimy dokonywać wyborów i decydować się na to, co jest dla nas naprawdę ważne, cenne i wartościowe. 

Nie da się ukryć, że jesteśmy osadzeni w rzeczywistości przesyconej negatywnymi informacjami. Nie wszyscy sobie z tym radzą? Czy tę przestrzeń da się „zdezynfekować”?

  • Moim zdaniem ciężko jest przetrwać te czasy w dobrym samopoczuciu, bez medytacji, dystansu, intuicji, mądrości i wewnętrznej siły. Żyjemy w mentalnym „Matriksie”, mainstreamowy przekaz wypełnia lęk, który jest śrubowany do granic wytrzymałości. Dlatego musimy umieć stawiać granice. Odpowiadać sobie na pytanie, w co chcemy angażować naszą uwagę i czas. Pisałam o tym szerzej w książce „Dobrostan” oraz „Twoja wewnętrzna moc”, które stały się bestsellerami i pomogły wielu już osobom. Emocjonalna dojrzałość to umiejętność dokonywania wyborów, świadomość jak impulsy z zewnątrz wpływają na naszą psychikę i organizm.

    Żyjemy w czasach, kiedy dokonywanie wyborów jest szczególnie ważne. Duża polaryzacja sprawia, że wiele osób nie radzi sobie z natłokiem negatywnych informacji. Pamiętajmy, że mamy wolną wolę i od nas zależy, po której stronie mocy zdecydujemy się koncentrować naszą uwagę i energię. Z odpowiednią świadomością nawet w czasach chaosu możemy doświadczać dobrego, spokojnego, szczęśliwego życia. To kwestia odpowiedniej świadomości.

Agnieszka Maciąg święta

„Dom pełen miłości” to nie tylko książka kulinarna, pełna wspaniałych przepisów na cztery pory roku, ale również opowieść o tworzeniu azylu bezpieczeństwa. Czy próg pani siedliska oznacza przejście do sacrum?

  • Absolutnie tak! Dokładnie tak to czuję: zostawiam profanum za sobą i wchodzę w sacrum, które mogę tworzyć i na które mam wpływ, z którego czerpię siłę, moc i radość. To jest mój dom, moja rodzina. Dla każdego człowieka dom powinien być miejscem czerpania siły, zdrowia i mocy.

    W naszym domu to my sami tworzymy energię. Jeżeli jesteśmy pozytywnie nastawieni, otwarci, rozmawiamy ze sobą, szanujemy się i wspieramy, to każdy problem potrafimy rozwiązać. Jesteśmy w stanie przedyskutować każdą rzecz, która nas boli lub sprawia nam trudność. Jesteśmy dla siebie wsparciem i to jest nasze sacrum.
     Właśnie dlatego tak rzadko udzielam się publicznie. Z moim mężem nie fotografujemy się, nie bierzemy udziału w różnego rodzaju medialnych spektaklach, bo naszą miłość i bliskość szanuję, cenię, uważam za bezcenny dar. Oczywiście w książce dzielę się jego częścią, ale książka ma inną energię i przekaz odmienny od tego, co dzieje się na tak zwanych „ściankach”. Moim celem jest dzielenie się ze światem tym, co może innych ludzi wspierać i inspirować do lepszego, bardziej spełnionego życia.

    Z chwilą, kiedy wchodzę do domu koncentruje się na tu i teraz. Moją domową medytacją i celebracją codzienności jest gotowanie. W tej przestrzeni mam wpływ na to co robię, jak to robię, oraz z jaką intencja i energią to robię. Przyrządzanie posiłków dla rodziny koi mnie i uspokaja. Uziemia i ugruntowuje. Dystansuje do szalonego świata. Robię to, co jest najważniejsze – jestem w pełni z moja rodziną. Kiedy odchodzimy z tego świata, nie zabieramy ze sobą nic, nawet przysłowiowej pary skarpetek. Ale emocje, bliskość i miłość pozostają z nami. Tak naprawdę liczą się właśnie nasze uczucia, to one mają najwyższą wartość. Moje gotowanie jest holistyczne, podobnie jak wszystkie aspekty mojego życia. Koncentruję się na radości i doskonałym zdrowiu. To buduję każdego dnia, również w mojej kuchni.

Dobrostan Maciąg

Kto nauczył panią holistycznego gotowania z miłością?

  • To zawsze wynosi się z domu, ale to też moje doświadczenia i eksperymenty, które towarzyszą mi od chwili, kiedy w 2006 roku podjęłam decyzję o diametralnej zmianie mojego życia. Wtedy byłam osobą chorą i wyczerpaną fizycznie oraz psychicznie. W fatalnej kondycji było nie tylko moje ciało, ale także dusza. Pojawił się kryzys. Nie chciało mi się żyć. Nie miałam siły na funkcjonowanie w świecie, jaki mnie otaczał.

    W książce „Pełnia życia” napisałam: nieważne, w jakim świecie żyjesz, ważne, jaki świat żyje w tobie - to jest moje motto. Od tamtej pory wzięłam całkowitą odpowiedzialność za siebie, za swoje szczęście, spełnienie i zdrowie. Przestałam oczekiwać, że ktoś uszczęśliwi mnie czy uleczy. Zdecydowałam, że zrobię to sama dla siebie. Zaczął się w moim życiu ogromny rozwój. Zaczęłam zwracać uwagę na mój styl życia, jak i kiedy jem, o której chodzę spać, o której wstaję. Mój rytm życia był podobny do tego, który wiedzie większość osób: późno kładłam się spać, jak najpóźniej wstawałam, jadłam przypadkowo, raczej unikałam śniadań, ciągle się odchudzałam, byłam wiecznie na dietach, paliłam papierosy, czasami piłam alkohol, miałam chroniczne migreny, ciągle chorowałam na anginy i wewnątrz siebie byłam nieszczęśliwym człowiekiem. Postanowiłam zrobić z tym wszystkim porządek. Efekt był taki, że po raz pierwszy w życiu poczułam, co to znaczy być naprawdę zdrową, czuć się doskonale, mieć siłę, witalność i emanować radością niezależnie od tego, co dzieje się w świecie zewnętrznym. To był proces, który sprawił, że chciałam tego więcej i więcej!

    Zaczęłam to czuć 2006 roku i zachłysnęłam się tym dobrostanem, cały czas chcę tego więcej. Holistyczny, zdrowy styl życia stał się moją pasją. Zapragnęłam dzielić się ze światem moją wiedzą na temat ziół, ajurwedy, medycyny chińskiej, orz pysznego i zdrowego odżywiania. Zaczęłam pisać książki o tym, z czego sama korzystam i co mnie uleczyło, wzmocniło. Byłam wtedy uważana za dziwaka, ponieważ jako pierwsza opisałam właściwości pokrzywy, naszych kasz czy pyłku pszczelego...o zakwasie z buraków nie wspomnę. Dziwnie na mnie patrzono Cieszę się, że dzisiaj świat tak bardzo się zmienił i wie już o tym niemal każdy człowiek..Ten zdrowy styl życia przynosił niesamowite, zaskakujące efekty. Stałam się osobą tak zdrową i silną, że rodziłam moja córeczkę Helenkę, mając 43 lata, siłami natury w domu. Musiałam być osobą w stu procentach zdrową, bo inaczej taki poród nie może się odbywać, a to był efekt mojego zdrowego, naturalnego odżywiania oraz stylu życia.

Twoja wewnetrzna moc

  • Do wszystkiego podchodzę holistycznie od czasu, kiedy zaczął się mój proces uzdrawiania. Doświadczyłam i zrozumiałam, że mnóstwo chorób fizycznych pochodzi z emocji. Uczyłam się na ten temat, poznawałam samą siebie, potem wspierałam moich bliskich, później przyjaciół, a wreszcie czytelników książek i bloga. Uczyłam tego podczas licznych warsztatów w Polsce i za granicą. Pisząc o gotowaniu, nie mogę pominąć najważniejszej witaminy: „M” czyli miłości –do innych ludzi, do rodziny, do świata, ale przede wszystkim do samej siebie.

    To dzięki tej miłości mamy dobrą energię, a to jest ważne, również podczas gotowania. Należy zwracać uwagę na intencję: inaczej wygląda gotowanie z miłością, a inaczej ze złością. Możemy budzić w sobie wdzięczność, ale to wymaga siły oraz świadomego wyboru, ponieważ człowiek z natury zwraca uwagę na to, co nie działa, co jest nie tak jak należy, koncentruje się na brakach i na tym, co jest negatywne. Bycie osobą optymistyczną i pozytywną w świecie, w którym jest tak wiele negatywności, to spore wyzwanie i ważne zadanie. .

    Proces uzdrawiania zaczęłam od siebie, ale przekazałam go mojej rodzinie, która jest zafascynowana zdrowym myśleniem oraz zdrowym gotowaniem. Mój syn ma 29 lat i teraz to on przynosi mi różne naturalne, zdrowotne odkrycia, opowiada o kulinarnych nowościach. Na urodzinydostałam od niego słoik czarnego czosnku, o którym wtedy niewiele wiedziałam, a on mi wszytko wytłumaczył. Teraz przyniósł zdrowe grzyby, chętnie dzieli się miejscami, w których można kupić ekologiczne wspaniałości. Uwielbiamy ze sobą rozmawiać, mamy spójność doświadczeń i zainteresowań. Jak przepracowałam swoje życiowe lekcje, a on swoje. Nigdy nie chciałam być dla swoich dzieci kaznodzieją, autorytetem, który stoi na piedestale i naucza. Pragnę być bliską sercu osobą, wspaniałym partnerem do rozmowy, przyjacielem, z którym można porozmawiać o wszystkim, nie tylko o gotowaniu. Widzę, jak wiele pięknych rzeczy wyrasta z tego pozytywnego nastawienia, z życiowej mądrości, serdeczności, życzliwości, otwartości i szacunku. To idealny fundament dla budowania każdej relacji. To my sami tworzymy nasze szczęście wyborami, których dokonujemy każdego dnia.

pełnia życia maciąg

W domu Agnieszki Maciąg o gotowaniu i życiu najchętniej rozmawia się przy stole?

  • Oczywiście, to najważniejszy mebel. Wychowałam się w Białymstoku. Mieszkaliśmy w bloku, w małym mieszaniu. Metraż nie dawał możliwości, aby postawić duży, rodzinny stół w centralnym punkcie. Dlatego już jako dziecko marzyłam o stole, który pełni wielowymiarową funkcję. Moje dzieci traktuję z szacunkiem, dlatego przy stole nie tylko rozmawiamy, ale podejmujemy też wspólne decyzje np. dotyczące wyjazdów albo innych rzeczy, które dotyczą rodziny. Wtedy mówię, że „zwołujemy naradę”. Każdy ma prawo wyrazić swoje zdanie i zgłosić swój pomysł. Przy stole toczy się nasze świadome życie, budzi ciekawość i otwartość i życzliwość na drugiego człowieka.

Czy ta kuchenna przestrzeń pachnąca cynamonem i przyprawami korzennymi jest zarezerwowana dla najbliższych, czy autorka książek kulinarnych chętnie zaprasza do wspólnego biesiadowania przyjaciół i sąsiadów?

  • Mamy dużą rodzinę. I co ciekawe, ona wciąż się powiększa. Mój mąż po latach odnalazł brata, to dla niego ogromna wartość. Przeżywamy to oboje. Dom to nie tylko więzy krwi, ale też więzy przyjaźni. Ja zaraziłam wiele osób zdrowym stylem życia. Teraz chętnie wymieniamy się doświadczeniami. Cały czas jestem otwarta na rozwój i naukę, bardzo chętnie poznaję różne punkty widzenia. Moje serce jest pojemne, potrafię kochać osoby z innym światopoglądem czy odmiennymi życiowymi wyborami.

Kobiety często traktują gotowanie jako obowiązek. Pani ze sztuki kulinarnej uczyniła pasję. Jest na to przepis?

  • „Z wyschniętej studni nikt się nie napije” – nie możemy dać innym tego, czego sami nie mamy. Nie możemy dać innym ludziom miłości, jeśli nie szanujemy i nie kochamy same siebie. Bez miłości w sercu nie da się niczego zbudować. Intencje i emocje ważne są wszędzie, również w naszej kuchni. Gotowanie potraw z wdzięcznością i miłością staje się prostą obfitością naszej codzienności. Przecież musimy jeść każdego dnia, nawet kilka razy dziennie, więc dlaczego nie uczynić z tego przyjemności, sztuki, przepięknej i ważnej części naszego życia? Moje potrawy i przepisy są nie tylko pyszne i zdrowe, ale również proste w wykonaniu, pełne aromatów i smaków. Czytelniczki moich książek bardzo często dzielą się tymi przepisami i są zachwycone efektami i reakcją domowników. Totalne hity to moje przepyszne zupy, aromatyczne ciasta oraz pasztety z pieczonych warzyw. To my sami tworzymy nasz dobrostan. Nasze szczęście może zacząć się oddomowej kuchni!

Więcej wywiadów znajdziesz na Empik Pasje w dziale Czytam.

Zdjęcie okładkowe: źródło: materiały wydawnictwa