„Nie można powiedzieć, żeby był najgorszym ojcem na ziemi”, mówi Oluchna, czterdziestoletnia narratorka nowej powieści Katarzyny Pochmary-Balcer. Bywali ojcowie gorsi. Mitologia zna wiele takich przypadków. Choćby Zeusa, który połknął matkę Ateny po to, by nie urodziła syna, który mógłby go zdetronizować. W ogóle połykanie potomków i przodków było w greckich mitach na porządku dziennym (choć trochę boskim). Oluchna pisze jednak własną mitologię i opowiada nam życie ojca, który w jej życiu pojawiał się niekoniecznie wtedy, gdy był wyczekiwany. „I choć z szukania ojca zrobiłam osobistą dyscyplinę sportową, znajdowanie go wychodziło mi najlepiej jedynie w literaturze”.

 

„Swobodne wpadanie” to druga powieść Katarzyny Pochmary-Balcer. Debiutanckie „Lekcje kwitnienia”, wielogłosowa opowieść o ludziach zaangażowanych w sekciarski ruch, przyniosły jej kilka nominacji do prestiżowych nagród literackich. Było to jednak aż 5 lat temu. Jak się okazuje — warto było nie spieszyć się. Druga powieść Pochmary-Balcer jest przekorna wobec debiutu. Tam — wielogłos. Tu — jeden głos. Tam — rozmontowywanie struktur, tutaj — walka o strukturę. „Lekcje…” i „Swobdone…” łączy oczywiście fantastyczny język — ma bowiem Pochmara-Balcer talent do pisarskiego gadania, opowiada historyjek, wciągania czytelników w dygresje i wyplątywania się z nich, by wrócić do narracyjnego trzonu.

 

recenzja książki swobodne wpadanie

 

„Nic już nie pamiętam z Kanta”, stwierdza Oluchna tuż po swoich czterdziestych urodzinach. Kiedyś chciała nauczyć się grać na fortepianie, zwiedzać Azerbejdżan i pilotować samoloty, a teraz? „Rozpadam się jak zamokła na deszczu kartka z nieaktualną datą nieodbytego spotkania”. To nie tylko słynny „kryzys wieku średniego”, ale też kryzys tożsamości, którego przyczyną jest nagłe zjawienie się w domu Oluchny jej ojca, który „niechętnie patrzy nam w oczy, żartuje nieco zbyt nerwowo, mimowolnie napina mięśnie na dźwięk telefonu. Jest w nim jakaś zwierzęcość, której wcześniej nie dostrzegałam. Jakby ojciec pachniał sierścią – mokrą sierścią i strachem”.

 

Nie będzie przesadnym spoilerowaniem treści powieści, gdy ujawni się, że ojciec jest chory. I choroby się boi, ukrywa ją, ucieka przed nią. Z mężczyzny, który mógł wszystko, przeinacza się w mężczyznę, który może coraz mniej. I który staje się zależny od swojej córki. A ta opowiada czytelnikowi jego przeszłość. „Dowcipny, krotochwilny był z niego ziomek” i romansów miał sporo.

 

 

„Nie mogłam się połapać w imionach, Mariole i Jadwigi ustępowały pola Annom i Halinom, ojciec z Misiaczka stawał się Kochaniem, z Króliczka Pysiaczkiem, tylko ja się nie zmieniałam, wciąż przedstawiana wybrankom serca i chorej głowy jako »córa moja starsza Oluchna«, nienawidziłam tej Oluchny nienawiścią czystą i bezgraniczną, skrupulatnie dawkując sobie kary za taką dziadowską tożsamość”.

 

Fantastyczne są te opowieści, powroty w przeszłość własną i ojca, mikrosaga rodzinna nakreślona bardzo krytycznym piórem. Katarzyna Pochmara-Balcer w „Swobodnym wpadaniu” robi jednak coś więcej, niż tylko opowiada. Wciąga czytelników w wyrafinowaną grę. Nietrudno się zorientować, że rzeczywistość (o ile taka w powieściach w ogóle istnieje) może być inne niż ta opowiedziana nam przez Oluchnę. Nie jest trudnym kibicować bohaterce, zaufać jej doświadczeniu. Toksyczny trochę przemocowy ojciec i córka-ofiara? To już znamy z literatury, łatwo nam zaakceptować taką relację. A co, jeśli jest trochę inaczej?

 

  

Czy opowieść Oluchny to brutalny rewanż na ojcu? Zemsta? Gdy przestajemy ufać narratorce „Swobodnego wpadania”, zaczynamy dostrzegać, że najważniejsze jest tutaj to, co poza kadrem, albo to, co w kadr wpada tylko na chwilę. Jak choćby mąż, który przez długi czas w ogóle do tej historii nie wpada. Sami musimy poszerzyć wąski kadr wyznaczony nam przez narratorkę tej naprawdę udanej powieści. Warto czytać nieufnie.

 

Pochmara-Balcer napisała niezwykle wciągającą powieść obyczajową, którą można odbierać na wielu poziomach — przejmując się opowiedzianą historią, kibicując bohaterom i uruchamiając własną wyobraźnię, by dopisać to, czego Oluchna nie chce nam w tej szkatułkowo skonstruowanej mitologii opowiedzieć. Bardzo dobra książka!

Więcej artykułów o ksiażkach znajdziecie w pasji Czytam.