Autorka: Ewa Świerżewska

Justyna Bednarek, z wykształcenia romanistka, autorka ponad 50 książek, w tym „Niesamowitych przygód dziesięciu skarpetek”, które weszły do kanonu lektur szkolnych, „Pięciu sprytnych kun”, „Babcochy”, serii o Dusi i Psinku-Świnku „Pana Stanisława, który odlatuje" czy "Basika Grysika i wron", za które otrzymała wiele nagród literackich (m. in. Warszawską Nagrodę Literacką, nagrodę Empiku „Przecinek i kropka” czy nagrodę im. Kornela Makuszyńskiego), opowiada, m.in. o swojej najnowszej książce pt. „Zielone piórko Zbigniewa. Skarpetki kontratakują!”.

Przecinek i Kropka

Rozmowa z Justyną Bednarek

Ewa Świerżewska: Składałam ostatnio wysuszone pranie i ze zdziwieniem stwierdziłam, że liczba pojedynczych skarpetek, które odkładam w specjalnym miejscu, by poczekały na swoją parę, przekroczyła dziesięć sztuk. A potem dowiedziałam się, że wydajesz nową książkę i zaczęłam podejrzewać, gdzie one się podziały… Wiesz coś o tym?

  • Justyna Bednarek: Myślisz, że to ja wciągnęłam twoje skarpety w jakieś swoje literackie sprawki? Kto wie, może i tak było! Choć tak na poważnie, to opisując swoich bohaterów, często mam na myśli konkretnych ludzi. Na przykład pewien przesadnie empatyczny typ, który żyje cudzymi problemami i cierpi z powodu spraw, które go nie dotyczą, stał się pierwowzorem Gniotki – bohaterki czwartego tomu skarpetkowych przygód, który już w połowie października zawita do księgarń. Bezdomnego z pierwszego tomu naprawdę kiedyś spotkałam. Skarpetki marynarskie, z których jedna wyruszyła w podróż, to ja i mój brat. Tata bawił się z nami w ten sposób, że opowiadał nam nasze wspólne morskie przygody, trochę na wzór Przygód Sindbada Żeglarza. „Banda czarnej frotté, Skarpetki powracają”, czyli trzeci tom Skarpetek, zawiera delikatną aluzję do tej cudownej książki.

Banda Czarnej Frote

Cały czas uśmiecham się na myśl o tym, że tak w sumie nieatrakcyjne części garderoby, jakimi są skarpetki (szczególnie używane), stały się bohaterkami książek i zaskarbiły sobie rzesze fanów. Spodziewałaś się tego, rozpoczynając serię?

  • Absolutnie nie! W życiu by mi nie przyszło do głowy, że ten skarpetkowy świat tak się rozbuduje. Tym bardziej, że była to moja pierwsza „konkretna” książka. Co prawda dziesięć lat wcześniej wydałam trzy wierszowane bajeczki o Skrzacie Lenku, ale to były takie króciaczki, raczej broszurki niż książki, choć miały świetne rysunki (pozdrawiam Surena Vardaniana!). Miałam nadzieję, że po tej pierwszej książce uda mi się doprowadzić do tego, że wydawcy będą chcieli ze mną rozmawiać, że będę mogła pisać i wydawać. Umówiłam się sama ze sobą, że do pięćdziesiątki przejdę na pisarstwo zawodowe. Stało się to dużo szybciej, a wszystko dzięki Skarpetkom.

„Zielone piórko Zbigniewa. Skarpetki kontratakują!” to już czwarta książka w serii, nie licząc zbioru zagadek i kolorowanek, pt. „Skarpetka na tropie, czyli kto ukradł złoty guzik”.

Zielone piórko Bigniewa. Skarpetki powracają

  • No tak, jest to już czwarty tom. Dwa pierwsze – „Niesamowite przygody dziesięciu skarpetek (czterech prawych i sześciu lewych)” oraz „Nowe przygody skarpetek (jeszcze bardziej niesamowite)” to zbiory opowiadań. Tom drugi ma historie odrobinę bardziej rozbudowane niż pierwszy. Wyszłam z założenia, że mój czytelnik jest już o rok starszy i należy mu się odpowiednio bogatsza lektura. Z kolei trzeci tom – „Banda czarnej frotté” – to powieść przygodowa, w której bierze udział pięć dzielnych skarpet, z tą czarną na czele. Skarpetki podróżują, przeżywają przygody i odnajdują zaginione pary albo miłość. W międzyczasie powstał także activity book – „Kto ukradł złoty guzik”. W domu małej Be jakiś złodziejaszek odcina Mamie guziki od garsonki. Jedna ze skarpetek próbuje złapać łobuza. Żeby to się stało, trzeba rozwiązać trochę zagadek, rebusów, krzyżówek. A jak się już przejdzie te zadania, odkrywa się rozwiązanie zagadki.

Skarpetki na tropie, czyli kto ukradł złoty guzik

A co czeka czytelników w najnowszej części?

  • To także będzie książka kryminalna (mam do takich słabość jako czytelniczka). W domu Małej Be zjawia się wredna papuga Zbigniew. I prawie od razu zostaje porwana. Znany z pierwszego i trzeciego tomu detektyw Pinkerton rusza śladem porywacza. Pomaga mu w tym cały sztab tekstyliów. Ta książka, jeśli chodzi o trzy pozostałe, jest połączeniem trzech wcześniejszych. Mamy powieść – jedną długą fabułę – w której jednak wyróżnione są historie kilku skarpetek. Można je czytać także osobno. To moja ulubiona „pudełkowa” konstrukcja.

Czy serię trzeba czytać po kolei?

  • Niekoniecznie. Co prawda każdy kolejny tom jest dla ociupinę starszego czytelnika (tak sobie wymyśliłam, żeby książka rosła razem z nim), ale zupełnie spokojnie można je czytać w zmienionym porządku.

Wydaje mi się, że zarówno „Niesamowite przygody dziesięciu skarpetek…”, jak i pozostałe książki to doskonały materiał na serial animowany. Czy są takie plany?

  • Te plany są nawet realizowane, choć dość powoli. Nieustraszona Marta Stróżycka wyreżyserowała trailer pierwszego odcinka i wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że powstaną dwie serie skarpetkowych opowieści. W sumie napisałam 26 scenariuszy.

Niesamowite przygody dziesięciu skarpetek

Autorem ilustracji do wszystkich tomów w serii jest Daniel de Latour. Czy to, jak wyglądają bohaterowie narysowani przez niego, odpowiada dokładnie wyobrażeniom, jakie miałaś na ich temat, pisząc książki?

  • Na początku miałam mgliste wyobrażenie, jak powinny wyglądać skarpety, ale byłam pewna, że chcę, by zostały powołane do życia kreską Daniela. On zrobił z literek obraz tak sugestywny i zabawny, że praca nad każdym kolejnym tomem jest dla mnie przede wszystkim czekaniem na jego rysunki. Zawsze jest 1000% satysfakcji. Uwielbiam ten moment, gdy nasza książkowa akuszerka, Marzka Dobrowolska, wysyła mi złamane strony. Wczoraj umarłam ze szczęścia, oglądając szarżę wściekłych jeży pod Radomiem (w tym czwartym tomie jest taka scena).

Mam nadzieję, że „Zielone piórko Zbigniewa…” to nie koniec skarpetkowych przygód.

  • Po drugim tomie nie wyobrażałam sobie, że mogłyby powstać kolejne. Wola ludu była taka, żeby jednak powstały i – proszę! Mamy już cztery. Więc niczego nie wykluczam. Myślę, że jeśli napiszę piąty tom, to będzie on powrotem do konwencji pierwszego. Krótkie opowiadania dla młodszych dzieci. I w ten sposób na wieki wieków pozostanę już „panią od Skarpetek”. Ale… to wcale nie taki zły los.

(fot. Julita Delbar, Klitka Atelier)

Książki