Bohaterem drugiej książki Rafała Paczesia jest Robert Pająk Pajączkowski. Ma 21 lat, mieszka w Łodzi, pracuje w branży gastronomicznej i studiuje zaocznie. Poświęca dużo czasu, żeby zarabiać jak najwięcej pieniędzy. Nie ma skrupulatnie opracowanego planu, zależy mu po prostu na stabilizacji oraz budowaniu szczęśliwego związku z dziewczyną. Często czuje na karku oddech znajomych, którzy lepiej prosperują, bo w dobrym momencie wyjechali do Warszawy. Czarę goryczy przelewa moment, kiedy jego ukochana również zdaje sobie sprawę z potencjału stolicy, tylko w nieco inny sposób. Po prostu wiąże się z jednym z jej mieszkańców, oczywiście raniąc przy tym ego swojego ex. „Stety niestety” on odwdzięcza się zranieniem tego drugiego. Dosłownie.

 

pacześ ostatni śnieg

 

Relacje rodzinne protagonisty także nie należą do łatwych – ojciec znajduje się w zakładzie psychiatrycznym, a babcia, z którą mieszka nie rozumie wszystkich jego decyzji, chociaż wspiera Pająka jak może. Sama też potrzebuje pomocy, szczególnie po napaści, której pada ofiarą  pod nieobecność wnuka.

Gorzkie to portrety – miasta i człowieka, który w tym mieście próbuje zbudować swoją przyszłość. Jednak Pacześ do tego dziegciu dokłada łyżę miodu w postaci komedii. Z jednej strony chodzi o poczucie humoru głównego bohatera, a z drugiej raczkującą popularność formatu stand-up.

 


Polecamy także recenzję pierwszej, debiutanckiej powieści autora: 


 

Pacześ vs Pająk

Doszukiwanie się podobieństw między autorem książki a jej bohaterem bywa konceptem zasadnym w bardzo wielu przypadkach. I nie mam na myśli wyłącznie powieści autobiograficznych – bo tu nie ma sensu nawet dyskutować. Jak to jest z beletrystyką? Otóż… bardzo różnie. Stand-uper wykreował postać, która w mojej ocenie stanowi odzwierciedlenie pewnych cech, stanów oraz przeżyć. Muszą być mu one znane, bo pisze o nich z dużą dokładnością. Z resztą już samo osadzenie początkowej akcji w Łodzi oraz obśmiewanie branży gastro sugeruje, że komik postanowił opowiedzieć kilka bardzo bliskich sobie historii. Kto chodził na występy Paczesia kilka lat temu, będzie słyszał dzwony i może nawet rozpozna, z jakiego to kościoła.

Moją uwagę szczególnie zwrócił fragment opowiadający o emocjach związanych z pierwszym występem podczas wieczora open-mic – wydarzenia dla amatorów w warszawskim klubie komediowym, polegającym na możliwości zabawienia publiczności. Pająk zostaje zapisany na listę ochotników wbrew własnej woli, ale jak można się spodziewać, kradnie szoł. Co ciekawe, kilka żartów Pająka jest żywcem wyjętych ze starych programów Paczesia. Osobiście odebrałam to dobrze – jako easter egg, ponowne puszczenie oczka do tych, którzy są zorientowani w świecie stand-upu. Mam też nieodparte wrażenie, że ci odbiorcy będą się z książką bawić bardzo dobrze, bo jest w niej masa autentycznie brzmiących przypowieści, może są to osobiste przezycia autora? Lubię myśleć, że tak. Tym bardziej, iż zaliczyłam kilka wieczorów stand-upowych w czasach, o których jest mowa w recenzowanej pozycji, więc pamiętam klimat małej sali i sceny zbitej z palet magazynowych.

Warszawka i szołbiz

To, że świat rozrywki pełen jest pułapek i trudności pisała już niejedna sławna postać, która zdecydowała się na wydanie swoich wspomnień. „Ostatni Śnieg” potwierdza tę tezę, przy czym eksploruje inną branżę. Pająk zmaga się z nieuczciwością, kolesiostwem oraz nałogami, czyli ceną jaką przypłaca popularność. Bo sukces jako czytelnicy wróżymy mu od samego początku – oto kolejna cegiełka-podobieństwo do autora tekstu. W końcu Pacześ należy do panteonu polskiego stand-uperstwa, niejednokrotnie zapełnił po brzegi olbrzymią widownię i jest kojarzony nie tylko przez fanów komedii.

Nie można też nie zauważyć, jak bardzo obrywa się Warszawie. Od samego początku pokazywana jako miejsce szans – potencjalnych oraz utraconych – ma bardzo mało uroku, podczas gdy w relacjach innych twórców bywa bardziej pozytywnie portretowana. Jednak, jeśli Pacześ, pardon, Pająk widział ją wyłącznie w skali odcieni szarości, to ja to kupuję.

Dla kogo jest „Ostatni Śnieg”?

Druga powieść Paczesia to dzieło, które trafi w gusta jego fanów. Jest tam duża dawka humoru, jakim komik ochoczo sypie na scenie, ale w podkręconej wersji. Być może Robert jest tym, kim Rafał mógłby być? Albo wręcz odwrotnie. Tego raczej się nie dowiemy, ale domniemania należy zacząć od uważnej lektury z uwzględnieniem czytania między wierszami.

Jeśli chcecie posłuchać rozmowy z Rafałem Paczesiem, koniecznie weźcie udział w spotkaniu online, które odbędzie się w sobotę 28 maja o godzinie 16:00 w ramach Targów Książki i będzie relacjonowane na naszym Facebooku.

 

pacześ targi książki

 

Zdjęcie okładkowe: mat. wydawcy, fot.: Albert Zawada