Rozmowa z Joanną-Mokosą Rykalską: 

Robert Szymczak: Czy lubisz podróżować? Bo z książki wynika, że niekoniecznie.

  • Joanna Mokosa-Rykalska: <śmiech> Kocham podróżować! To jest moja pasja. Podróżuję od zawsze, po całym świecie i zazwyczaj wszystko organizuję sama. Na początku na wycieczki wyruszaliśmy razem z mężem, a jak urodziły nam się dzieci, to jeszcze one do nas dołączyły. Już od ich najmłodszych lat potrafiliśmy zorganizować się i wspólnie polecieć w najdalsze kierunki np.  do Tajlandii albo Panamy czy  Kostaryki.  

A jaki jest twoim zdaniem najlepszy pomysł na udany urlop?

  • To zależy, jak kto lubi podróżować. My bardzo lubimy spędzać wakacje aktywnie, więc atrakcje typu „all inclusive, leżaki nad basenem i jedzenie podawane przez 24 godziny na dobę” kompletnie nas nie interesują. Raz spróbowaliśmy i po trzech dniach chcieliśmy uciekać – po prostu zaczęło nam się nudzić.

    Oczywiście odkąd mamy dzieci, musimy iść na pewne kompromisy. Ich nie interesuje cały dzień chodzenia w upale i zwiedzania zabytków. Wolą morze albo basen. Dlatego zawsze staramy się ustalić, że jeden dzień spędzamy tak, a drugi inaczej. Nie chcemy ich zrazić do podróży! Póki co to się udało. Sporo jeżdżę po Polsce na spotkania autorskie. Gdy mówię w domu „jadę do Krakowa” to dzieci pytają, czy mogą zabrać się ze mną. Nawet jak im tłumaczę, że przecież jadę do pracy, stwierdzają, że nie szkodzi, godzinkę czy dwie sobie popracuję a potem gdzieś razem pójdziemy <śmiech>. One bardzo szybko są w pełnej gotowości, od razu mogą się spakować.
     

Joanna Mokosa Rykalska nowa książka
Joanna Mokosa-Rykalska / fot. Darek Lewandowski / materiały wydawnictwa Wielka Litera
 

W „Matki przodem” wspólny wyjazd staje się dla bohaterek uporczywą walką o chociaż chwilę odpoczynku od codziennych trudów i wiemy, jak to się kończy. Jakie są twoim zdaniem najlepsze sposoby, żeby zadbać o swój relaks i odciąć się od obowiązków?

  • To jest bardzo trudne pytanie – rzecz w tym, że ja sama chyba nie do końca potrafię odpoczywać. Wydaje mi się, że my kobiety trochę tak mamy. Nawet gdy jesteśmy gdzieś same, bez rodziny, to ona zawsze zostaje z tyłu głowy. Kiedy  natomiast jestem gdzieś sama, to próbuję być jedną nogą na wyjeździe, a drugą  pozostaję trochę w domu. Podobnie zresztą jak moja główna bohaterka.

    Osobiście bardzo relaksuję się razem z rodziną –w ogóle tak mamy, że bardzo lubimy spędzać czas wszyscy razem. I taka chyba jest prawda, że kiedy wypada wolny weekend i wybór między wyjściem na miasto z koleżankami a np. wyjazdem i dziećmi, to raczej wybiorę to drugie.

Zarówno w swojej nowej książce, jak i jej poprzedniczce, dużo miejsca poświęcasz macierzyństwu. Co to dla ciebie znaczy „być matką”?

  • Bycie matką to przede wszystkim wspaniała rzecz. Jednak nie ma wątpliwości, że macierzyństwo ma swoje blaski i cienie, które oczywiście różnią się w zależności od wieku dzieci. Małe dziecko mało śpi i dużo płacze, starsze więcej pyskuje, a jeszcze starsze trzeba zagonić do nauki <śmiech>.

    Pamiętam, jak zaszłam w pierwszą ciążę, wyobrażałam sobie, że to wszystko będzie wyglądać zupełnie inaczej. Naczytałam się różnych historii w internecie, jakie macierzyństwo jest lekkie i w zasadzie nic w życiu nie zmienia. To jest kompletna bzdura! Macierzyństwo to ciężki kawałek chleba i ogromna odpowiedzialność. Zawsze będę obalać mit „lukrowanego macierzyństwa”, o czymkolwiek bym nie pisała książek, bo chce być szczera z moimi czytelnikami.

    Z drugiej strony macierzyństwo jest absolutnie cudowne – wychowujesz młodego człowieka, obserwujesz, jak rośnie, interesuje się światem i jak się rozwija. Do tego zaczynasz zauważać cząstkę siebie w nim. U mnie jest tak, że pewne zachowania moich dzieci mnie potwornie irytują, a po chwili stwierdzam „Przecież ja jestem dokładnie taka sama!” <śmiech>

    Moje dzieci są już starsze, bo mają teraz 9 i 11 lat, więc powoli przechodzimy na nieco trudniejsze tematy rozmów. Wspaniałe są te momenty, kiedy proszą mnie o radę i jestem dla nich autorytetem – choć same nigdy by się do tego nie przyznały! 11 lat to taki niezbyt łatwy wiek, w którym dzieci oczywiście wiedzą  wszystko najlepiej.

    Mówię tu o macierzyństwie, ale dla mnie tacierzyństwo jest dokładnie tym samym.  Wymieniamy się z mężem  obowiązkami. To jest bardzo ważne i nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej. Nie tylko my zostałyśmy stworzone, żeby zajmować się dziećmi. Do tego stworzeni są również mężczyźni, chciałabym to podkreślić!  
     

Matki przodem Rykalska
 

Zaczynałaś od wpisów na bloga, potem przyszła debiutancka książka, a teraz jej kontynuacja. Jak wyglądało dla ciebie jako autorki przejście do dłuższej formy literackiej? Było trudno?

  • Po wydaniu pierwszej książki bardzo często słyszałam, że to właśnie opowiadania są najtrudniejszą formą literacką. Kompletnie nie zdawałam sobie z tego sprawy, a przecież opowiadania piszę już od pięciu lat, od kiedy założyłam bloga. I to właśnie jego efektem była „Matka siedzi z tyłu”.

    Natomiast pomysł na „Matki przodem” chodził za mną już od czterech lat. Jeszcze przed napisaniem pierwszej książki, kiedy tworzyłam bloga, pojawił się we mnie pomysł na scenariusz filmowy. Historia o babkach na wyjeździe tliła mi się przez jakiś czas w głowie i zaczęłam powoli sobie dziergać ten mój scenariusz, z którego w końcu wyrosła powieść.  

    Oczywiście, powracają tu bohaterki z pierwszej książki, ale pisało się ją trochę inaczej niż „Matka siedzi z tyłu”. Tam musiałam dbać o ułożenie opowiadań w odpowiedniej kolejności, żeby całość dobrze się czytało. W „Matki przodem” trzeba było stworzyć całą fabułę – tak, aby czytelnik był ciekawy, co wydarzy się za chwilę.  – wątki musiały się łączyć, ładnie ze sobą schodzić i zaskakiwać.

A jak ty sama postrzegasz swoją twórczość pisarską? Na czym ci najbardziej zależy przy pisaniu kolejnych historii dla czytelników?

  • To jest moja druga książka, więc moja twórczość literacka dopiero się kształtuje. Wiem jedno,  nie chcę opowiadać bajek. Podobnie jak przy „Matka siedzi z tyłu”, większość przedstawionych przeze mnie historii wydarzyła się. Ja oczywiście je ze sobą połączyłam, splotłam z poszczególnymi bohaterkami i nadałam im charakter. Same moje bohaterki są bardzo mocno wzorowane na prawdziwych osobach. Nawet mówiłam im „Słuchaj, chcę stworzyć na twojej podstawie postać w książce, mogę?” Odpowiadały „No pewnie, że możesz!”

    Ważna jest dla mnie szczerość i autentyczność i chciałabym, żeby było blisko człowieka. I na tymi mi zależy, bo ja Harry’ego Pottera nie chcę pisać. <śmiech>
     

Mokosa rykalska zdjęcia
Joanna Mokosa-Rykalska / fot. Darek Lewandowski / materiały wydawnictwa Wielka Litera
 

Dwie książki z cyklu już się ukazały – jakie masz plany na przyszłość? Kontynuować go, czy pójść w zupełnie inną stronę?

  • Jak oddałam teraz ukończoną książkę do wydawnictwa, to w pierwszej chwili powiedziałam sobie „Dobra, nigdy już nic nie napiszę. Nawet nie otworzę więcej komputera!” <śmiech> Ale oczywiście pomysł na trzecią książkę już mam! Pracuję w branży filmowej, więc cały czas pozostaje w lekkim rozkroku między literaturą a filmem. Mam nadzieję, że być może kiedyś połączę oba te światy. A może jedno i drugie na zmianę? Zobaczymy!

Twoja poprzednia książka okazała się ogromnym sukcesem – otrzymała nagrodę Bestseller Empiku 2021 w kategorii literatura piękna. Z jakimi reakcjami od czytelników zazwyczaj się spotykasz?

  • Jak zaczynałam przygodę z blogowaniem, to bardzo obawiałam się reakcji, z jakimi spotka się moje pisanie. Że jest zbyt sarkastyczne, zbyt bezpośrednie, nie do końca grzeczne. Wielokrotnie nawet słyszałam, że to jest „męski” język, a nie „kobiecy”. Jednak z czasem wokół bloga zgromadziła się grupa osób, która chciała to czytać. I to oni pierwsi podrzucili mi pomysł, żeby napisać książkę. Bez tych reakcji sama pewnie bym się na to nie zdobyła. Szczerze mówiąc, ja mam chyba mało wiary w siebie i to ludzie zawsze popychają mnie do czynów.

    Gdy pracowałam nad „Matka siedzi z tyłu” i wydawnictwo Wielka Litera poprosiło mnie, żebym napisała pierwszy rozdział, to ja z początku sama siebie ocenzurowałam. Miałam poczucie, że to co przejdzie na blogu, na pewno nie nadaje się do książki – jest zbyt mocne. I to mimo tego, że miałam od ludzi bardzo pozytywne opinie. Ale obawy były.

    Często słyszę od czytelników, że w moich książkach odnajdują siebie. Widzą, że nie są ze wszystkim sami. Piszę to o czym oni myślą -  „jestem zła, wkurza mnie czasami mąż i dzieci, nie lubię swojej pracy, jestem źle ubrana, mam odrosty, nic mi się nie chce, bo leży tona prania do powieszenia, a ja jem czwartego wafelka mimo że mam się odchudzać” <śmiech> Mam poczucie, że ludzie wiedzą, że jestem autentyczna i chcą to czytać.
     

Matka siedzi z tyłu Rykalska
 

Twój cykl słynie przede wszystkim z humoru. Skąd czerpiesz inspiracje? Co ciebie, prywatnie bawi?

Jestem przede wszystkim fanką francuskiego i angielskiego humoru. Bardzo też lubię sarkazm i czarny humor – to oczywiście nie jest dla wszystkich. Natomiast jestem przeszczęśliwa, że Polacy, wbrew pozorom, tak kochają ironię! Ja mam dokładnie taki humor, jaki przedstawiam w moich książkach, czyli czarny, angielski i mocno sarkastyczny. I oczywiście walę prosto z mostu!

Więcej wywiadów znajdziesz na Empik Pasje w dziale Czytam. Sprawdź też recenzję książki „Matki przodem” na Empik Pasje!

Zdjęcie okładkowe: Darek Lewandowski / materiały wydawnictwa Wielka Litera