Zacznę od pochwały: uważam, że wszystkie książki, które wydaje malutkie warszawskie wydawnictwo Tajfuny, są naprawdę warte naszej lektury. Tajfuny wydają tylko literaturę azjatycką, od Indii po Bangladesz przez Chiny, Japonię czy Singapur. A my, jeśli chcemy zrozumieć choć trochę ten kontynent, powinniśmy czytać tamtejszych – zwłaszcza współczesnych – autorów. I to wydawnictwo nam to umożliwia.

Właśnie ukazała się, wydana nakładem Tajfunów, świetnie przełożona przez Alicję Kaniecką, powieść obyczajowa wielokrotnie nagradzanej, popularnej japońskiej pisarki Ito Ogawy. Ogawa opowiada w swoich książkach pozornie lekkie historie, na przykład o życiu lokalnej społeczności. Ale są one na tyle poruszające, że doczekały się filmowych ekranizacji. Podobny w tonie jest „Kameliowy sklep papierniczy”.
 

Kameliowy sklep papierniczy recenzja książki
 

Sztuka pisania listów po japońsku

Oto poznajemy młodą dziewczynę Hatoko, pieszczotliwie nazywaną przez bliskich Poppo. Chociaż nie do końca – problem polega na tym, że Poppo nie ma bliskich. Osobą, z którą na co dzień utrzymuje serdeczny kontakt jest sąsiadka w podeszłym wieku. Poppo, sama jak palec, na co dzień prowadzi, odziedziczony po babci, sklep papierniczy. Oprócz sprzedaży tradycyjnych artykułów papierniczych, świadczy jeszcze jedną, nietypową usługę – pisze listy na zamówienie.

Przyznacie, że brzmi to wszystko podejrzanie i dziwnie. Jaka młoda dziewczyna chciałaby siedzieć godzinami w rzadko odwiedzanym sklepiku? W dodatku pisząc za kogoś tradycyjne listy w świecie poczty elektronicznej i życzeń wysyłanych Whatssappem? A jednak. Nie dość, że codziennie ktoś do niej zagląda, to jeszcze rzeczywiście zamawia napisanie listu. I nie chodzi o zwykłe: „Co słychać?” czy „Uściski z Kamakury” (w tej nadmorskiej miejscowości toczy się fabuła powieści). Jedna osoba prosi o napisanie listu miłosnego, inna chce zerwać wieloletnią przyjaźń, ktoś chce się pożegnać, ktoś inny odmówić pożyczki. Przychodzą z tym do Poppo, bo ta przez lata uczyła się od swojej babci trudnej sztuki kaligrafii, a co za tym idzie – równie trudnej i niedocenianej dziś sztuki korespondencji.

Przecież nie wystarczy napisać kilku zdań i posłać w świat. Trzeba dobrać odpowiedni papier – zależnie od tonu listu, intencji nadawcy, wagi wiadomości. Do tego narzędzie: pędzel, pióro wieczne, a może zwykły długopis? Jeszcze koperta, znaczek, kolor papeterii – to wszystko ma znaczenie, dodaje wiadomości odpowiedniej symboliki, która ma wzmocnić przekaz. Ogawa bierze na warsztat tradycyjną sztukę wypowiedzi listownej jakby w opozycji do technologicznych możliwości smartfonów, które nasze, niełatwe przecież emocje, przekładają na uproszczone emotki.
 


Szukasz więcej recenzji książek? Sprawdź nasze artykuły:



Mentalne wakacje

Listy to nie tylko emocje, ale także relacje. Poppo za każdym razem próbuje zrozumieć, co łączy nadawcę z odbiorcą, jak silna więź, jak mocne słowa dobrze wyrażą uczucia. Ona sama zerwała kiedyś kontakt z jedyną krewną – babcią – i od tamtej pory jest sama. Jednak powoli zaczyna pojawiać się wokół niej krąg przyjaznych osób. Oprócz sąsiadki stają się nimi klienci czy przypadkowo poznani mieszkańcy Kamakury. Poppo powoli otwiera się na nowe znajomości i zaczyna czerpać przyjemność ze spotkań z do niedawna obcymi jej ludźmi.

Ogawa subtelnie, za pomocą półsłów, niuansów, pokazuje, ile czasu potrzeba, żeby pielęgnować więzi. I że ważne rzeczy – także te w nas – dzieją się powoli. Dlatego spędzamy z Poppo niemal rok. Wraz z nią obchodzimy kolejne święta kalendarzowe, jak i te związane ze zmianami pór roku. Życie w Kamakurze, wyznaczane rytmem spotkań, rozmów, listów, płynie nieśpiesznie, za to nawet drobnym czynnościom, jak noworocznemu spacerowi, Ogawa potrafi nadać znaczenie. Może dlatego po lekturze „Kameliowego sklepu papierniczego” czuję się jak po mentalnych wakacjach. Jeśli szukacie ukojenia w lekturze, to „Sklep” bardzo się nada, polecam.

Więcej recenzji książek znajdziecie na Empik Pasje w dziale Czytam.

Zdjęcie okładkowe: tło: shutterstock.com