Tak jest w „Złodziejach żarówek” Tomasza Różyckiego, wciągającej balladzie o bogach bloku, o tym, co kryje się w szparach zsypu i co skrywa podwórkowa szarzyzna. Słowa się Różyckiemu poddają, bywają w „Złodziejach…” fragmenty jakby wyjęte z tomu poetyckiego, ale nie brakuje u tegorocznego laureata Nagrody im. Wisławy Szymborskiej konkretu niemal publicystycznego.

Okazuje się, że nagrodą imienia wybitnej poetki nagradzani są wybitni prozaicy i prozaiczki. Paradoks, który Szymborskiej pewnie by się spodobał. Julia Fiedorczuk, laureatka z 2018 roku z powodzeniem pisze prozę. A na liście poetek, które zgłosiły swój akces do prozy, pojawiło się nazwisko Małgorzaty Lebdy, która „Szymborską” dostała przed rokiem za tom „Mer de Glace”.

Lebda, znana z łączenia literatury z działalności aktywistyczno-performerską (w 2022 roku przebiegła w ciągu kilku tygodni Wisłę od jej źródeł, po ujście), wkracza na nasze regały z powieścią „Łakome”. Powieścią, którą czyta się łakomie, ale jest to łakomstwo połączone z powolną, przeciąganą - by nie skończyła się nadto raptownie - degustacją.
 

Łakome Lebda recenzja książki
 

O oczekiwaniu

Narracyjnie nic skomplikowanego. Można wręcz powiedzieć, że jest niemal stereotypowo. Wieś, babcia (umiera), dziadek (pali po kryjomu klubowe), narratorka (programuje), jej partnerka (no dobrze, to już nie jest stereotypowe), psy, ubojnia. Wokół bohaterów i bohaterek „Łakomych” unosi się nie tylko zapach skoszonego siana, ale i przeczucie śmierci. Bo to książka o oczekiwaniu na śmierć, patrzeniu na nią, towarzyszeniu w umieraniu. Ludzkim i nieludzkim. I o relacjach - miłości, opiece, wzajemności. Ale w cieniu oczekiwania.

„Babka po popołudniowym posiłku postanawia wstać.

Wstaję, mówi.

Wątpię, myślę”.

Jest tu jak w wielkopostnym czuwaniu, gdzie każdy dźwięk zwiastuje nadchodzącą tragedię. I gdzie wydaje nam się, że wiemy jaki obrazek towarzyszyć będzie ostatniej stacji.

„Łakome” zbudowane są z krótkich rozdziałów, które czasem wydają się być przerobionym wierszem, lub gotowym na niego materiałem. Sceny te - znowu wrócę do metafory wielkopostnej - przypominają stacje pasyjne, w których przecież mimo upadków, wciąż znajdują się ludzie, którzy chcą pomóc. Ale i ci, co sięgają po nagan. Dzięki temu snują się opowieści Lebdy szybko, następują po sobie dynamicznie, a każda warta jest uwagi.

„Czerwiec wpuścił w siebie wiele słońca, już u jego początków owoce trześniowych drzew są słodkie”, pisze pierwszoosobowa narratorka „Łakomych”. Żywe, posiadające własną podmiotowość, będzie tu nie tylko to, co ludzkie. Żywym interesuje się babka, a dokładniej „nie potrafi mu się oprzeć”. Zaprasza żywe do pokoju, „życzyłaby sobie, żeby żywe chodziło jej przed oczami, żeby ruszało się, chrobotało, furkotało”. Żywe objawia się pod różnymi postaciami. Czasem przychodzi pod bramę, by dać mu kości. Czasem wyraja się w pogoni za królową matką.

Wokół jednak pełno martwego - martwe krowy, martwe ciała, kości. Poroża jeleni jak wieńce ziół zwisają nad biurkiem narratorki. Dziadek chętnie o nich opowiada. „Opowieści o jeleniach są pełne popłochu zwierząt, lasu, dzieją się w deszczu i we mgle”.

W dziadka opowieściach inna pogoda nie występuje. Lebda opowiada o tym, z jaką łatwością żywe staje się martwym.

Brzmi to poetycko? Bo i takie jest, ale nie martwcie się, nie obawiajcie, wręcz - nie lękajcie! Lebda ma dla Was opowieści, sączone może powoli, ale dobierające się do czytelnika. Znajdziecie tu powoli sączoną historię babki Róży, jej pochodzenia ze wsi, która została zatopiona w trakcie budowy zapory, ślubu z człowiekiem, którego niezbyt znała. I historia wsi, w której ziemia staje się działką budowlaną, a tą się sprzedaje, by ocieplić dom, wstawić nowe okna. Są „Łakome” elegią ku czci przemijającego świata, momentami rzewną, wzruszającą, ale nie naiwną. Słowa u Lebdy trzymają się wersu.

Zwierzęta umierają na śmierć

Nie jest to powieść naiwnie programowa. Choć Lebda oczywiście wpisuje się w popularny i jakże słuszny nurt podważania antropocentrycznej narracji, otwierania się na inne rzeczywistości, inne postrzegania i uczucia, to jest w niej szacunek, a nie opór. Krytyka - owszem. Ale bez potępienia.

Jest u Lebdy fantastyczne, niemal niespotykane we współczesnej prozie polskiej czucie języka, znaczenia słów, zakotwiczania ich, przemieniania. Jest sączenie opowieści na kilku planach, tragizm śmierci opisany z godnym mu szacunkiem i dostojeństwem. Przez lata mówiło się o „prozie chłopskiej”. Może dziś trzeba zacząć mówić o prozie „babskiej”? A może „babinej”? W przeciwieństwie jednak do najważniejszych dzieł „prozy chłopskiej”, w „Łakomych” nie ma miejsca na realizm magiczny, na kolektywną wyobraźnię spajającą mieszkańców wsi. U Lebdy kolektyw dogasa, opowieści stają się indywidualne, miejscami tylko sięgając po zbiorowe przeżywanie. To, co u twórców „prozy chłopskiej” poddane było romantyzacji, u Lebdy odsłania swoją przemocową strukturę. Jednocześnie chwilami metaforyka staje się zbyt oczywista. Osuwanie się ziemi spod ubojni, znaki na niebie i ziemi zwiastujące nadciągającą tragedię? Wciąż jednak wierzymy, że świat pozaludzki w swoich gestach zajmuje się naszymi tragediami.

Na marginesie warto zauważyć, jak dotąd spychane doświadczenie - życia w pobliżu miejsca masowego zabijania zwierząt - powoli wsącza się w literaturę. Mieliśmy to u Marieke Lucasa Rijnevelda, mamy u Małgorzaty Lebdy. Szukając opowieści wychodzących poza antropocentryczną perspektywę, warto zatrzymać się i opisać jeszcze to, co uczyniliśmy temu, pozornie niememu, innemu. Dwadzieścia lat temu Olga Tokarczuk w „Ostatnich historiach” pisała jeszcze, że „małe zwierzęta umierają na małe śmierćki”. Małgorzata Lebda pokazuje, że wszystkie zwierzęta umierają na śmierć.

Lebda nie traci charakterystycznego dla siebie idiomu, który znamy z jej poezji. Na ołtarzu prozy nie poświęca tego, co dla niej ważne. Osoby znające jej twórczość poetycką będą mogły śledzić jak powracają tu motywy znane z wierszy i jakie nowe światło na nie pada. „Łakome” to proza minimalistyczna, ale porywająca epickim niemal widzeniem świata. Oszałamiająca językiem.

„Zatem śmierć, lisico”, mówi bohaterka i narratorka „Łakomych” patrząc na ciało, które utknęło w potoku zaplątane w gałęzie. Zatem, czytajcie.

Więcej recenzji znajdziecie na Empik Pasje w dziale Czytam